Grupa Oto:     Bolesławiec Legnica Środa Śl. WielkaWyspa Wrocław Powiat Wrocławski Nieruchomości Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Zbrodnia w Miłoszycach - pierwszy obrońca Tomasza Komendy o szokujących kulisach procesu

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Najprawdopodobniej już za kilka godzin Tomasz Komenda, skazany 18 lat temu za brutalny gwałt i zabójstwo Małgorzaty Kwiatkowskiej będzie mógł wyjść na wolność. Bo prokuratura popełniła błąd - mężczyzna najprawdopodobniej jest niewinny. Wrocławscy śledczy po latach wznowili śledztwo, a kilka dni temu ujawnili, że mają niezbite dowody, że Tomasz Komenda w 1997 roku w Miłoszycach nie zabił 15-latki.
Zbrodnia w Miłoszycach - pierwszy obrońca Tomasza Komendy o szokujących kulisach procesu

Więcej o tej bulwersującej sprawie w dzisiejszej Rozmowie Dnia. Gościem był mecenas Michał Kelm, pierwszy obrońca Tomasza Komendy.

Dziś ważny dzień - sąd najprawdopodobniej podejmie decyzję, że pana klient wyjdzie na wolność, bo prokuratura, po latach, przyznaje się do swojego błędu. Czuje pan wstyd, że nie udało się wybronić niewinnego człowieka?

Nie, nie czuję żadnego wstydu. Jeden z dziennikarzy, który ostatnio do mnie dzwonił powiedział - "gratuluję, że po 18 latach wreszcie ktoś panu uwierzył". Tezy wniosku prokuratury do Sądu Najwyższego to tezy, które ja podnosiłem.

Co zatem poszło nie tak?

Myślę, że są pewne bolączki w wymiarze sprawiedliwości, które trwają do dziś. Po pierwsze to był chłopak o którym wiemy, że był upośledzony w stopniu lekkim, który został rzucony na pastwę wymiaru sprawiedliwości. Przez kilka miesięcy jak przebywał w areszcie, nie miał obrońcy. Jego zeznanie było złożone tylko wobec policjantów, którzy go do tego namówili - prawdopodobnie biciem, o czym sam mówił.

Czy pana klient panu kiedyś powiedział, że policjanci bili go?

Tak, tylko po kilku miesiącach, kiedy nie mamy obdukcji, udowodnienie tego jest niemożliwe. Praca policji była bardzo aktywna. W procesie próbowałem przekonać sąd do tego, że policjanci zachowywali się nie tak, jak trzeba na podstawie innego przesłuchiwanego świadka, nazwijmy go pan P., który po wielogodzinnym przesłuchaniu przyznał się, że tam był, że zgwałcił panią Małgorzatę, narysował plan, gdzie ona miała leżeć. Tylko że okazało się, że panowie policjanci mu powiedzieli, że jeżeli się przyzna, oni go puszczą do domu. Psycholog powiedział, oceniając charakter tego chłopaka, że on w to uwierzył i powiedział to na przysłowiowego odczepnego. Gdyby sąd spojrzał wtedy chociażby na te argumenty, mógłby nabrać pewnych wątpliwości co do rzetelności tego przesłuchiwania.

12 osób zeznało, że Tomasz Komenda był w momencie zbrodni we Wrocławiu. Dowodem głównym miał być odcisk zębów na ciele ofiary. Pan od początku podważał ten dowód.

Podważałem, i do dziś żałuję, że sąd mnie nie posłuchał i nie chciał go chociażby zweryfikować przez opinię nowych biegłych. Do tej pory się nad tym zastanawiam. W pewnym momencie poprosiłem o wykonanie odlewu tej szczęki i zacząłem na własną rękę szukać pracownika naukowego z Akademii Medycznej, który pomógłby mi tę opinię zakwestionować. Na protetyce znalazłem panią doktor, od samego początku byłem z nią szczery, powiedziałem, czego odcisk dotyczy. Pani doktor spotkała się ze mną dwa razy, każde spotkanie było ogromnie życzliwe. Dziwiła się, że sąd się opiera na takim dowodzie, pokazywała mi cały szereg zarzutów do tej opinii.

Chce mi pan powiedzieć, że naukowiec twierdził, że to nie jest szczęka pana klienta a ostatecznie ta opinia nie trafiła do sądu?

Przez dwa spotkania naukowiec tak twierdził, a kiedy na trzecim spotkaniu mieliśmy na piśmie pewne rzeczy zrobić, pani doktor powiedziała krótko, już bez życzliwości - panie mecenasie, musi się pan pogodzić, że to zęby Tomasza Komendy. Do dziś się zastanawiam, czy ktoś jej to zasugerował, czy ona się sama przestraszyła, że może sobie wziąć na sumienie odpowiedzialność, że przyłoży rękę, że zostanie uwolniony człowiek, który popełnił tak straszną zbrodnię. Trzeba pamiętać, że niestety, ale przekaz medialny z tych rozpraw był dramatycznie niekorzystny dla Tomasza.

Atmosfera nie pomagała. Wszyscy wierzyli, że to bestia, którą trzeba skazać?

Tak, pamiętam, że dziennikarze mnie zaczepiali i mówili - panie mecenasie, my zrobimy wszystko, żeby Komenda się z tego nie wywinął - i tak też pisali o procesie. Przychodziła publiczność, jak Tomasz był doprowadzany na salę sądową, popychano go. Konwój musiał go chronić.

Ostatecznie chodzi o dowody. Drugim był włos i badanie DNA, które wykazywało, że to niby włos Tomasza Komendy. Ale dwie dekady temu te badania nie były tak dokładne, jak dziś.

Trzeba mieć świadomość, i to też było podnoszone przed sądem, że DNA to łańcuch białek. Przy tamtej metodzie badano tylko wycinek. Sami biegli przyznawali, że gdybyśmy przebadali populację Dolnego Śląska, to znaleźlibyśmy kilka tysięcy osób ze zbieżnymi fragmentem DNA, który został zabezpieczony w tych włosach. Czasami mnie państwo pytacie, czy te włosy było podłożone. Uważam, że nie musiały. Po prostu badania były nieprecyzyjne, wystarczało je rzetelnie ocenić.

Nie zakłada pan, że dowody były fabrykowane?

Nie mam dowodów na fabrykowanie, natomiast jestem głęboko przekonany, że one były w ówczesnym nawet czasie naukowo bardzo kiepskie. Proszę mieć świadomość, że w czasie, kiedy toczył się proces dotyczący zbrodni w Miłoszycach, Tomasz Komenda był oskarżony o jeszcze jeden gwałt. Tam jedynym dowodem były także badania metodą polimarkera. W tamtym procesie, bo też byłem obrońcą, udało się doprowadzić do uniewinnienia. Tamten sąd stwierdził, że nie nie może oprzeć się na tak nieprecyzyjnym dowodzie.

Teraz śledczy typują na zabójcę Ireneusza M. Jego nazwisko pojawiło się w pierwszym tomie akt. Dlaczego jego szczęka nie została porównana ze śladem?

Nie mam takiej wiedzy, to pytanie do prokuratora. Na tamtym etapie postępowania dowody były gromadzone i zbierane przez prokuraturę. Myślę, że pan Komenda miał pecha. Jak został wskazany, jako osoba, która mogła popełnić te przestępstwo, to potem jak prokurator zaczął przeprowadzać dowody. Był m.in. dowód osmologiczny, gdzie ekspertem był pies. Myśmy to wtedy nazywali dowodem z machania ogonem, bo to się do tego de facto sprowadzało. W tej chwili takich dowód się już nie przeprowadza.

Czy coś można było zrobić lepiej? Może Tomasz Komenda mógł bronić się w trakcie procesu? On praktycznie nie zabierał głosu.

Tomasz Komenda był wtedy 21-letnim, lekko upośledzonym chłopakiem. Gdybym zgodził się na to, by on wyjaśniał sprawę, dzisiaj stawialibyście mi zarzut, jak mogłem dopuścić do tego, by tak przelękniony chłopak o słabej konstrukcji psychicznej wystąpił przed sądem. Rzuciłbym go na pożarcie prokuratorowi, bardzo agresywnemu w sensie procesowym pełnomocnikowi pokrzywdzonych i sądowi. Sędzia, który go sądził, to był dobry fachowiec, znałem go z innych procesów i wiedziałem, że tymi zeznaniami Tomasz może sobie wyłącznie zaszkodzić. Gdybyście dotarli do jego wystąpienia przed Sądem Apelacyjnym...Wtedy zdecydowaliśmy, że coś powie. Ćwiczyłem z nim, ale nic nie wychodziło, dlatego odczytał z kartki przygotowaną kwestię, ale i tego nie był w stanie normalnie zrobić, mimo że było to po 4 latach, gdzie był na swój sposób przyzwyczajony do tego, że jest w więzieniu i zapoznany z salą sądową.

Ta sprawa to największa porażka wymiaru sprawiedliwości w wolnej Polsce?

Odchodziłbym od stopniowania. To jest po prostu porażka. Każdy wykład dla studentów, którzy zaczynają się uczyć procedury postępowania karnego, zaczyna się od stwierdzenia: pamiętajcie, że lepiej jest uwolnić od winy 9 winnych, niż skazać jednego niewinnego. Stało się najprawdopodobniej wielkie nieszczęście i teraz wszyscy powinni się skupić na tym, żeby jak najszybciej to nieszczęście przerwać.

Czego pan oczekuje? Co się wydarzy w najbliższych tygodniach?

Należałoby doprowadzić do tego, by wypuścić pana Tomasza z więzienia, a potem powinno zapaść jak najszybciej orzeczenie, które będzie orzeczeniem uniewinniającym, jeżeli wszystko się potwierdzi. Myślę, że ta sprawa powinna trafić ponownie do sądu drugiej instancji, i Tomasz od polskiego sędziego, na na tej samej sali, na której usłyszał 25 letni wyrok skazujący, usłyszeć, że jest niewinny i państwo polskie go przeprasza.

________________________________________

Wniosek o wznowienie sprawy Tomasza Komendy przez Sąd Najwyższy dotarł do Warszawy. Dokument ma 100 stron, a na 90 z nich znajduje się opis 18 nowych dowodów, które zdaniem śledczych z Wrocławia świadczą o niewinności 42-latka. Przypomnijmy, że mężczyzna został w 2003 roku skazany na 25 lat więzienia za brutalny gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej. Jakie dowody mają śledczy, by twierdzić, że Komenda jest niewinny?

Wśród dokumentów, jakie wrocławscy śledczy z Prokuratury Krajowej przedstawili Sądowi Najwyższemu są między innymi ekspertyzy z 8 lutego, wykonane przez Zakład Medycyny Sadowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, protokoły najnowszych przesłuchań biegłych oraz świadków, w tym samego Tomasza Komendy. Są tam również wyniki badań wariograficznych skazanego mężczyzny.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie powiatu wrocławskiego
Express Wrocławski


Przemek Gałecki/radiowroclaw.pl/fot.Andrzej Owczar



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl