Współlokator jaki jest, każdy widzi…
Oczywiście nie należy za każdym razem obawiać się czarnego scenariusza i z góry przyjmować, że nasz przyszły współlokator będzie miał problem z utrzymaniem porządku w częściach wspólnych. Choć prawdą jest, że to jak gra na loterii – nigdy nie wiadomo, kogo „wylosujemy”. Teoretycznie jest możliwość wypytania o zasady panujące w mieszkaniu w momencie jego oglądania, ale w praktyce bywa to bardzo mylące. Słowa nie zawsze idą w parze z czynami, nawet jeśli pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Zawsze jest groźba, że nowo poznani ludzie niekoniecznie lubią pospać i spokojny tryb życia jest dla nich dziwactwem. Nocne imprezy za ścianą są dużą zmorą dla osób, które wychodzą z założenia, że po zmroku trzeba jednak zmrużyć oczy. Ale nawet jeśli nie przyszło nam mieszkać z głośnymi nocnymi markami, to wcale nie znaczy, że możemy odetchnąć z ulgą…
Zakładamy, że każdy w mniejszym lub większym stopniu odczuwa potrzebę utrzymania czystości i porządku. Nie każdy musi być pedantem, ale nawet bałaganiarze od czasu do czasu chwytają za mop – zwłaszcza w miejscach, w których spędza się czas wspólnie, takich jak łazienka czy kuchnia. Niestety – u niektórych osób lenistwo zdecydowanie przezwycięża te odruchy. Jak sobie wówczas poradzić w takiej sytuacji? Jak dojść do porozumienia i wypracować obustronnie korzystny kompromis?
Nerwy tu nie pomogą
Załóżmy, że wynajęliśmy pokój w mieszkaniu i umowa jest ważna przez rok. Oznacza to, że jesteśmy w trudnej sytuacji. Współlokator lub współlokatorzy ani myślą sprzątać, bo bałagan zupełnie im nie przeszkadza. Na propozycję dyżurów zakładających naprzemienne porządki łazienki, kuchni i innych wspólnych przestrzeni, tylko głupio się uśmiechają. Nie zawsze wynika to zresztą z lenistwa - niektóre osoby znajdują sobie wymówki, tłumacząc się koniecznością intensywnej nauki, dużą liczbą godzin spędzonych w pracy lub nawet… brakiem umiejętności! Jak wtedy zareagować? Nie polecamy podnoszenia głosu i wywoływania kłótni, bo to jeszcze pogorszy sytuację. Warto wtedy zaproponować wspólne działanie. Uczymy się całe życie i nigdy nie jest na to za późno. Przy odrobinie szczęścia znajdziemy w tym momencie rozwiązanie trudnej sytuacji. Wcielamy się w rolę nauczycieli i po pracy drużynowej cieszymy się czystym mieszkaniem. A jeżeli nawet wspólne sprzątanie nie rozwiąże problemu, pozostaje zapłacić jednej z wielu firm sprzątających z Warszawy lub innego miasta, w którym akurat mieszkamy. Oczywiście koszty dzielimy po równo – może argument finansowy przekona naszego współlokatora, że jednak warto podjąć trochę wysiłku?
Tekst powstał przy współpracy z portalem Pozamiatane