- Pochodzisz z Raszowa koło Kamiennej Góry. Jak trafiłeś do szkoły w Krzyżowicach?
- W sumie to zdecydował o tym przypadek. O szkole dowiedziałem się od znajomej, która jeździła u mnie na koniach i powiedziała mi, że taka szkoła w ogóle istnieje. Konie to moja pasja, więc zdecydowałem się na tę szkołę. Choć nie bez znaczenia był fakt, że jest to szkoła z internatem (śmiech).
- Dałeś się poznać mieszkańcom powiatu na wielu imprezach plenerowych. Co tam przedstawiasz?
- Różne są określenia na to co robimy, bo zazwyczaj występujemy we dwóch razem z Piotrem Wróblem z I klasy technikum - fireshow, firedance czy po prostu taniec z ogniem.
- Skąd zainteresowanie tańcem z ogniem?
- Kręcę od czterech lat, ale tak bardziej poważnie to zajmuję się tym od roku. Bakcyla połknąłem, gdy byłem na turnieju rycerskim w Niemczech. Widziałem przedstawienie jednej z grup. Tak jakoś wyszło, że spróbowałem i w dwa tygodnie nauczyłem się podstaw. Później zacząłem tworzyć własne figury i układy.
- Przybliż w skrócie czytelnikom na czym polega fireshow.
- Są to po prostu figury i układy taneczne z płonącymi kijami i poi, czyli łańcuszkami zakończonymi płonącym materiałem. Ja zajmuje się przede wszystkim kręceniem kijem, na końcach którego znajduje się kedlar, specjalny materiał, który się pali, ale się nie wypala. Przed podpaleniem moczy się go w materiale łatwopalnym, ja stosuje podpałkę do grilla, ale są i tacy, którzy stosują benzynę. Ostatnio zaczynam więcej trenować w poi, które są domeną Piotrka.
- A jakie są podstawowe techniki w kręceniu?
- W kiju, trochę inaczej niż w poi, jest jedna podstawowa technika i na jej podstawie tworzy się układy. Można wyróżnić wśród nich m.in. tarczę, młynek, spiralę, szakira, sierp czy helikopter i różne ich odmiany. Z kolei w kręceniu poi mamy m.in. kręcenie do przodu, tyłu, w przeciwnym kierunku, przeplatankę, falę czy motyla. Można łączyć je w sekwencje, które składają się na pokaz.
- Czy razem z Piotrkiem założyliście jakąś grupę?
- Jeszcze nie, ale planujemy to w najbliższej przyszłości. Nawet zastanawiamy się już nad nazwą, pod którą chcemy wystąpić na festiwalu. W skład grupy wejdą oprócz mnie i Piotrka, jedna z tutejszych uczennic – Ewelina oraz jeden z moich uczniów z Raszowa.
- Dużo trzeba trenować, żeby dojść do perfekcji. Nie przeszkadza to w nauce?
- Kiedyś trenowałem praktycznie w każdej wolnej chwili. Teraz znacznie mniej. Głównie przed jakimś pokazem. Nie ma kolizji ze szkołą. Co więcej, szkoła bardzo popiera to co robimy. Będziemy nawet przyszłości pisali projekt, żeby dostać finansowanie i być może stworzyć przy szkole jakąś grupę czy warsztaty.
- Często zdarzają się przy kręceniu jakieś wypadki?
- Drobne poparzenia czasem się zdarzają. Czasem włosy się troszkę zapalą (śmiech).
- Jakie masz plany na przyszłość?
- Moim marzeniem jest dostać się na studia teatralne. Fajnie byłoby, abym również później mógł robić coś podobnego albo związanego z tańcem z ogniem.
- Dziękuję za rozmowę.