Mieliśmy możliwość zakładania dwuosobowych spółek. Najlepiej zarabiająca otrzymała 600 zł, druga w kolejności – 400 zł. Były też nagrody rzeczowe. Firm powstało ponad dwadzieścia.
Na naszym małym rynku dominowała gastronomia. Można było kupić ciasta, sałatki, świeżo wyciskane soki, a nawet lody! Każdy starał pokazać się z jak najlepszej strony, używając różnych chwytów reklamowych – promocje, zniżki czy zaoferować gratisy.
Niektórzy jednak postanowili być bardziej kreatywni. Jedna ze szkolnych sal zmieniła się w salon urody. Była to nie lada gratka dla naszych pań. Za szkolną walutę – lewki – każda przedstawicielka płci pięknej mogła oddać się w ręce naszych specjalistek. Makijaż, fryzura czy paznokcie – to tylko część atrakcji.
Wierzę, że Dzień Przedsiębiorczości stanie się tradycją naszej szkoły. Tego typu projekty sprawiają, że uczniowie lepiej się poznają, uczą się współpracy, ale także odpowiedzialności. Poza tym nikt mi nie powie, że stanie za ladą i obsługiwanie klienta, kiedy w kolejce ustawiają się kolejne osoby, nie jest stresujące.
Trzeba być sprawnym, zręcznym i logicznie myślącym. Symulacja była świetnym sposobem na sprawdzenie siebie. Część z nas uzmysłowiła sobie, że lubi i dobrze się czuje w pracy, w której ma bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Inni stwierdzili, że to raczej nie dla nich. A kolejni dostrzegli swoje słabe strony i postanowili, że za wszelką cenę się podciągną i naprawią wszystkie błędy. Że będą nad sobą pracować. Bitwa o miejsce na podium sprawiła, że wszyscy pracowali na podwyższonych obrotach i dali z siebie wszystko.
Tak więc drodzy nauczyciele, samorządzie szkolny – prosimy o więcej!