Tragedia wydarzyła się 13 lutego po godzinie 16 na drodze krajowej nr 35 między Gniechowicami a Małuszowem. Czołowo zderzyły się volkswagen golf z osobowym audi. Świadkowie mówią, że kierujący audi po wykonaniu manewru wyprzedzania zjechał na właściwy pas, a następnie stanął w poprzek drogi i wtedy został uderzony przez volkswagena. Oba auta znajdowały się na kołach – jedno na jezdni, drugie w rowie. Dwaj mężczyźni z golfa znajdowali się na zewnątrz pojazdu - jeden leżał na jezdni, a obaj mieli roztrzaskane głowy. Strażacy w pierwszej kolejności udzielili pomocy pasażerom golfa. Jeden z nich uwięziony we wraku samochodu był nieprzytomny. Pognieciona karoseria uniemożliwiała jego ewakuację i pomoc medyczną. Dopiero po udrożnieniu dróg oddechowych dało się wyczuć u mężczyzny oddech. Wyciągnięto go przy użyciu sprzętu hydraulicznego. U nieprzytomnego kierowcy golfa uwięzionego we wraku stwierdzono brak tętna i oddechu. To samo działo się z kierowcą i z pasażerem audi. Przy pomocy sprzętu burzącego wyciągnięto kierowcę audi i zaczęto go reanimować. Jednak po około 40 minutach mężczyzna zmarł.
Pasażera audi, u którego wcześniej stwierdzono zgon, wydobyto z wraku auta. Podobnie stało się w przypadku również nieżyjącego już kierowcy golfa. Trzy ocalałe z katastrofy ranne osoby zabrano do szpitali, niestety w trakcie jazdy jedna z nich zmarła. W wyniku wypadku do godz. 22 zablokowana była droga z Wrocławia do Wałbrzycha. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policja.
- To był jeden z najbardziej tragicznych wypadków w ciągu ostatnich kilku lat – mówi Jerzy Górecki, zastępca dowódcy jednostki straży pożarnej w Kątach Wrocławskich. – Choć do wypadków wyjeżdżamy coraz częściej, to jednak rzadko zdarza się, by śmierć na miejscu poniosło kilka osób.