Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Powiat Wrocławski
Marsz Śmierci

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
22 stycznia 1945 roku sześć tysięcy więźniów rusza z Fünfteichen (Miłoszyce) przez drogi i bezdroża do Gross Rosen. Na trasie masowe egzekucje, zimno, głód i wycieńczenie powodują, że do celu dociera tylko cztery tysiące osób.

Na dworze minus dwadzieścia stopni. Sześć tysięcy ludzi idzie z obozu w Miłoszycach do obozu w Gross Rosen. W kolumnie idą osoby wielu narodowości, młodzi uczestnicy Powstania Warszawskiego, żołnierze AK. Eskortuje ich trzystu esesmanów z psami. Więźniowie mają na sobie łachmany, są odmrożeni. Czasem ktoś upada. Wtedy esesman strzela. Zwłoki kładzie się na wozach, które jadą za kolumną. Są i tacy, którzy z zimna, głodu, zmęczenia i strachu sami wybierają śmierć. To proste - wystarczy wyrwać się z szeregu.

Spleśniały chleb w nagrodę

Obóz koncentracyjny w Gross Rosen powstał w sierpniu 1940 roku. Podlegałomu ponad osiemdziesiąt podobozów, z których największy był w Funfteichen, dzisiejszych Miłoszycach. Produkowano tam haubice (dalekosiężne działa), wały korbowe do samolotów i silniki do czołgów. W 1944 roku na produkcji pracowało sześć tysięcy więźniów i dwa tysiące robotników cywilnych. Nadzorowali ich strażnicy i kapo. Za dobrą pracę więźniowie dostawali premię: spleśniały chleb i 27 gramów marchwi. Niektórzy przypłacali tę „nagrodę” śmiercią. Ale pomimo surowych kar przeprowadzano akcje sabotażowe. Odkręcało się trzy śruby przy lufie i luzowało trzy następne, a przy pierwszym strzale działo rozrywało się na kawałki. Podobno Niemcom wiele czasu zajęło rozwiązanie tej zagadki.

W szmatach i papierach

Praca trwała dwanaście godzin. Pobudka o czwartej rano. Na śniadanie zupa mączna, 30 dag chleba i pół łyżki marmolady. O piątej wyruszano do fabryki. Na przejście trzech kilometrów było 50 minut. Jeśli ktoś nie nadążał, do fabryki już nie docierał. Do obozu także. Więźniowie spali po cztery godziny na dobę. Dzienna racja żywieniowa wynosiła 800 kalorii (dorosły ciężko pracujący mężczyzna potrzebuje ich 4 500). Ubranie, które dostawało się na wejściu musiało wystarczyć na cały pobyt, a więc na kilka lat. Niektórzy owijali się papierami i szmatami, aby przetrwać zimno. W ukryciu, bo za odkrycie była kara chłosty.

Nago na mrozie

Raz na dwa tygodnie zarządzano kąpiel. Więźniowie nago, w dziesięcioosobowych grupach czekali na swoją kolej. Po kąpieli musieli zaczekać, aż wszyscy ją skończą - dopiero wtedy mogli się ubrać. Niektórym nie było to już potrzebne. Zimna woda i czekanie nago na mrozie robiły swoje. Ci, którzy trafiali do obozowego szpitala, bardzo często też już z niego nie wracali. Na osiemdziesięciu pacjentów przypadał tylko jeden ręcznik i miska. Na jednym łóżku leżało po czterech chorych. Raz na tydzień wywożono umarłych do Gross Rosen. W ramach oszczędności paliwa na jednej ciężarówce razem ze zwłokami jechali więźniowie skazani na śmierć.

Idą Rosjanie

W styczniu 1945 r., gdy wojska radzieckie zbliżały się do Wrocławia, Niemcy zarządzili ewakuację ludzi z powiatów leżących na prawym brzegu Odry i Wrocławia. 20 stycznia postanowiono rozstrzelać wszystkich więźniów. Po namyśle zdecydowano jednak, żeby przeprowadzić ich do obozu macierzystego w Gross Rosen. W obozowym szpitalu pozostało około ośmiuset więźniów, pilnowanych przez czterech esesmanów. Ci jednak ze strachu zaczęli opuszczać obóz. Mimo choroby i wycieńczenia ludzie chcieli się jednak ratować. Zbierali zielsko i gotowali z niego zupę, zabili bezpańską krowę, by dała im pożywienie. Za kilka dni weszli do obozu Rosjanie i przynieśli pomoc. Zmarłych grzebano w zagajniku. Do dziś w tamtym miejscu jest mogiła.

Jęki spod ziemi

Tymczasem sześć tysięcy więźniów opuściło Miłoszyce. W nocy, w okolicy Ratowic przeszli przez lód na drugi brzeg Odry. Później były Groblice, gdzie odbył się pierwszy nocleg. Potem Święta Katarzyna, Żórawina, Księginice i Domasław. W Tyńcu Małym 24 stycznia o godz. 9 zatrzymano się na krótki postój. Za jakąkolwiek pomoc więźniom groziła śmierć. Mimo to niemieckie rodziny rzucały idącym chleb. Niemcy z Tyńca nie wydali również zbiegłego więźnia nieznanej narodowości. Administrator majątku, inspektor Leister dodatkowo zaopatrzył go w ubranie na drogę. We wsi była mogiła zastrzelonych i zmarłych z wycieńczenia ludzi z trasy Domasław - Tyniec Mały. W 1975 r. ekshumowane szczątki 51 osób przeniesiono na Cmentarz Żołnierzy Polskich do Wrocławia. Z Tyńca kolumna poszła przez Małuszów do Strzeganowic. Tu, przy szosie, dokonano masowej egzekucji. Więźniom kazano kopać głęboki rów. Wrzucono do niego chorych i tych, którzy opóźniali marsz. Po oddaleniu się kolumny wciąż było słychać spod ziemi jęki konających ludzi.

Co postój to mord

Strzeganowice - tę zbiorową mogiłę odkryto w 1974 roku, cztery lata później odkryto kolejną - ludzi, którzy nie przeżyli po noclegu w stodole, oborze oraz na ziemi przed stodołą. Rozstrzelano też wszystkich, którzy nie chcieli lub nie mogli wyjść ze stodoły. Po ekshumacji przeniesiono szczątki na cmentarz w Kątach Wrocławskich.

Szli dalej. Różaniec, Kąty Wrocławskie - zbiorowa mogiła ekshumowana w 1974 roku, Piotrowice - w 1970 r. w zbiorowym grobie znaleziono ciała 81 ludzi, kolejną mogiłę odkryto tu w 1977 roku - 73 ciała. W Wichrowie – 120 pomordowanych, jest tu też gdzieś druga mogiła. W Wichrowie konwój zatrzymał się na trzy dni. W trakcie posiłków dochodziło do aktów przemocy, kończących się śmiercią dla więźniów. Przed kontynuacją marszu esesmani dokonywali kolejnych egzekucji - tych, którzy mogliby opóźniać marsz. Do Gross Rosen dotarły cztery z sześciu tysięcy ludzi - zjaw.

Gdzie są nieodkryte mogiły

Jeżeli macie Państwo jakieś wiadomości o mogiłach w okolicy Żórawiny i innych miejscach masowych mogił z tego marszu, prosimy o informację. Jest jeszcze wiele nieodkrytych mogił z tego marszu. Czy możemy coś zrobić, by pozostała pamięć o ludziach, którzy odeszli na naszej ziemi? My żywi winni jesteśmy umarłym pamięć. Za kilka lat może niewielu będzie pamiętać o marszu śmierci przez powiat wrocławski. Za pomoc przy pisaniu tekstu dziękuję panu Stanisławowi Całemu z Tyńca Małego, który temat ten zgłębia od lat ponad trzydziestu lat.

Fot. M. Cały/www.pooh.priv.pl

Więcej informacji znajdziesz w gazecie powiatu wrocławskiego
Express Wrocławski


Magda Wieteska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Poniedziałek 29 kwietnia 2024
Imieniny
Hugona, Piotra, Roberty

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl