W jednej z gazet ukazał się parę dni temu artykuł o tym, że dobroczyńca nasz burmistrz moich Siechnic zadbał o higienę swoich urzędników instalując im za grubą kasę prysznice (nie wiem czy koedukacyjne, tak jak nie wiem, czy kolejnym krokiem będzie sauna), ale są. Tłumaczy ten opiekuńczy gest tym, że niektóre z pracownic i pracowników muszą dojeżdżać do roboty urzędowej na rowerze i mogą po takiej wyprawie nieco „złośliwie waniać”. Pewnie w ten sposób psując europejski wizerunek pana burmistrza i całego nowoczesnego biurowca, którego plany powstały jednak kilka lat wcześniej.
No cóż, pomijam fakt, że u nas w Siechnicach wodę mamy „za darmo” – przecież Odra dość blisko i tereny wodonośne oraz to, jak poważnie będzie wyglądał wysokiej rangi urzędnik pomykający z ręczniczkiem na bioderkach slalomem między interesantami. Dla mnie i mojej biduli-połowy ważniejsze jest główne założenie tegoż wstrząsającego artykułu – coś, ktoś w urzędzie brzydko pachnie! W tytule napisali „Co zrobić, gdy urzędnik nieprzyjemnie pachnie?” Czyli znaczy jakaś część urzędników nieprzyjemnie pachnie. Która? No ta na rowerach jeżdżąca oczywiście. Ci w autach są OK. Ci przychodzący spacerkiem też (chociaż widniejący na zdjęciu pan, który deklaruje ochocze korzystanie z darmowego prysznica, do urzędu ma przysłowiowy - i dosłowny - rzut kamieniem). Do czego ta promocja pana Milana prowadzi?
Otóż ci (wśród nich moja połowa) na „zdrowych” rowerach zaczną kombinować. Moja teraz zabierze mi kluczyki, by trafić do grupy mniejszego, zapachowego ryzyka. Do pracy ruszy furą i nie będzie musiała poddawać się higieniczno-zapachowemu lobbingowi, a rower zostawi mi niedojdzie. Cóż ja, na szczęście w mojej firmie nie ma darmowego prysznica, NAWET dla petentów, bo to firma prywatna i kasę liczy, więc spokojnie będę te 10 kilo pedałować bez obawy, że o mnie w gazecie napiszą. Że „nieprzyjemnie” pachnę. Może to lepiej, że na społecznym garnuszku nie wiszę. Tym redaktorom od nieprzyjemnych zapachów i wam radzę żeby tego co w urzędzie źle pachnie poszukać gdzie indziej. Na przykład interesując się tym kto i jak oraz od kiedy i dlaczego jedni tak, a inni nie. (…)
Mówi pan burmistrz jeszcze, że zaktywizuje swoje oporne kąpielowo pracownice i pracowników do korzystania z wiszących bezużytecznie (poza kilkoma korzystającymi, jak pan na zdjęciu) słuchawek prysznicowych montując… szafki i wieszaki. Ja, po pierwsze, zakazałem żonie kąpieli w takim towarzystwie, a po drugie postuluję, by te szafki zamontować w szkołach, żeby dzieciaki nie musiały dźwigać przyciężkich tornistrów, tylko wzorem Europy, zostawiać je w szkole. Już nie wspomnę, że sporo z nich, jak urzędnicy, dojeżdża do niej na rowerze i pewnie też znajdują się w grupie „zapachowego ryzyka”.
No to na tyle dzisiaj. Jak zobaczę to w okienku, to jeszcze napiszę.
Pozdrawiam.
Nieprzyjemnie pachnący mąż swojej żony.