Na podwórku Kargula stoi dziś srebrne auto. A u Pawlaka kwitną przepiękne kwiaty. I egzotyczne kaktusy.Mimo to bez problemu można rozpoznać najsłynniejsze domostwa, które zagrały w polskich komediach wszech czasów: "Samych swoich" i "Nie ma mocnych".
Już nawet w drodze do nich łezka kręci się w oku - tą samą przecież trasą jechał Witia wierzchem. Nie na kocie, co prawda, ale i tak było śmiesznie.
-A w tym pokoju Jadźka tańczyła z miotłą, kiedy podglądał ją Witia. Z kolei tu z góryZenek z Anią po prześcieradle się wymykali. Tam stała stodoła, która łączyła dwa gospodarstwa. Niestety, runęła ze starości - oprowadza nas po swym gospodarstwie Józefa Dalecka, która z mężem mieszka w Kargulówce.
Po krótkim wprowadzeniu raczy nas kolejnymi szczegółami: iglak pamięta czasy "Nie ma mocnych" - filmowcy posadzili go w trakcie realizacji drugiej części trylogii. W kuchni ostał się też jeden talerz z planu.
A po drugiej stronie płota, w Pawlaczówce, gdzie mieszka Janusz z mamą Marią, (też Daleccy, bo to rodzina) jest nawet jeden z garnków, którymi rozwścieczony Kargul miotał bez opamiętania.
I tylko płot nie ten sam. Filmowy, od ciągłego podpierania, po prostu się rozpadł. Kawałek zabrał Janusz Dalecki na pamiątkę dla następnych pokoleń. Fragment jest też w muzeum "Samych swoich" w Lubomierzu. Na hasło Lubomierz mieszkańcy Dobrzykowic reagują trochę nerwowo. Powód? Stary jak świat: pieniądze.
- To u nas powstało 99 procent scen. Ale to oni na tym zarabiają. I jeszcze wmawiają światu, że to Lubomierz "Samymi swoimi" stoi - mówią mieszkańcy wsi.
Fakt - Lubomierz dba o to, by być postrzeganym jako miasto Karguli i Pawlaków. W Dobrzykowicach jest tablica pamiątkowa i z końcem sierpnia festyn wznowiony po kilkuletniej przerwie.