Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Czernica
Dwa razy uniknął śmierci

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Pan Stanisław z Kamieńca Wrocławskiego ma pecha. Już dwukrotnie, w środku nocy samochody przebijały ścianę jego domu wpadając do pokoju. Ma też wielkie szczęście, bo dwukrotnie przeżył, choć strach był śmiertelny.
Dwa razy uniknął śmierci
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Dwa razy uniknął śmierci
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Dwa razy uniknął śmierci
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Dwa razy uniknął śmierci
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Niedawno skończył remont domu, po tym jak dwa lata temu wjechał mu do pokoju potężny tir, a tu kolejna tragedia. Była za piętnaście pierwsza w nocy z soboty na niedzielę, 9 września. Stanisław Siemcioch nie mógł zasnąć, włączył telewizor i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Nagle usłyszał potężny huk, cały dom się zatrząsł a przez drzwi prowadzące do pokoju obok wleciały fragmenty rozbitej szyby, cegły i parapet okienny. Zaraz potem kłęby białego pyłu zapełniły całe wnętrze. Mężczyzna skoczył na równe nogi, domyślił się, że znowu jakiś kierowca nie wyrobił na zakręcie.

- Ela, chyba znowu ktoś na kawę wpadł! - krzyknął do współlokatorki, która przebywała akurat w kuchni. Razem z Elą powoli weszli do pokoju. Kurz wolno opadał, zamiast ściany z oknem zauważyli swoje podwórko, drogę i resztę wsi. Tuż przy wyrwie w ścianie, na trawie leżał przewrócony na dach samochód osobowy. Buchały z niego kłęby dymu, albo pary, wyciekał olej i paliwo. Był zupełnie rozbity. - Zaraz wybuchnie – pomyślał pan Stanisław. Wbiegł z powrotem do domu po gaśnice. W tym czasie do wraku dobiegali okoliczni sąsiedzi. - Tam są dwie osoby – krzyknął ktoś zaglądając do wnętrza pojazdu. Pani Ela chwyciła za komórkę wybierając numer alarmowy 112, jednak bezskutecznie. - Słyszałam tylko nagrane „proszę czekać” i tak bez końca – mówiła.

W jednej chwili za komórki chwyciło kilka osób, ale dopiero po 17 minutach jednemu z mężczyzn udało się połączyć ze służbami. W tym czasie próbowano wyciągnąć z samochodu kierowcę, słychać było jak charczał. Oznaczało to, że wciąż żył. - Spojrzałem na pasażera, nigdy wcześniej nie widziałem tak przerażającego widoku. Został dosłownie zmasakrowany - przypomina sobie mężczyzna.

Pierwsi na miejscu pojawili się lokalni strażacy, potem przyjechała policja i pogotowie. Dopiero im udało się wyciągnąć z auta kierującego. Zaczęli go reanimować, mimo tego chwile później zmarł. Aby wydobyć pasażera trzeba było rozciąć samochód.

Dopiero wtedy, dobre pół godziny po wypadku, pan Stanisław rozglądnął się po podwórku. Zniknęła metalowa brama wjazdowa na posesję. Grube metalowe słupy, na których była osadzona zostały skoszone, podobnie jak żywopłot przed domem. Ceglana ściana domu runęła na całej wysokości, jakimś cudem dach ciągle tkwił na swoim miejscu. Brakowało okna i grzejnika. Z rur lała się gorąca woda. Strażacy zaczęli zabezpieczać dom a dziurę zakryto ogromna plandeką. W tym czasie policjanci wstępnie ustalali przebieg zdarzenia. Kierowca mógł jechać o wiele za szybko, gdy stracił panowanie nad kierownica uderzył w wysoki krawężnik i przewrócił się na bok od strony pasażera. Sunąc po ziemi skosił żywopłot i zniszczył bramę, przewrócił się na dach i z potężną siłą wbił się w dom. Dopiero rano mieszkańcy dowiedzieli się, że w BMW jechało dwóch młodych mężczyzn. Mieli 22 i 25 lat. Starszy miał pięciomiesięcznego syna.

- To olbrzymia tragedia, jednak każdego weekendu w nocy słyszę jak rozpędzone auta mkną drogą. Mój dom stoi na zakręcie, przed nim jest szeroki i długo odcinek, dlatego mało kto przestrzega tu ograniczenia prędkości - mówi załamany pan Stanisław.

Rankiem, po nieprzespanej nocy mężczyzna rozejrzał się po miejscu wypadku. Zabrano już wrak samochodu, ale wszędzie było mnóstwo krwi i elementów wyposażenia pojazdu. Koło zakrwawionej gałki zmiany biegów leżała kłódka i łańcuch, które jeszcze poprzedniego wieczora spinały masywną bramę wjazdową. Tylko tyle z niej zostało.

W niedzielę w domu pojawił się Inspektor Nadzoru Budowlanego, który do czasu wykonania pełnej ekspertyzy budynku zabronił wchodzić do pokoju. Udało się tylko chwycić kilka sztuk bielizny zanim policja zaplombowała wejście. Pokój wyglądał jakby uderzyła w niego bomba. Wszędzie mnóstwo gruzu i połamane meble. A przecież dopiero co pan Stanisław skończył jego remont po pierwszym wypadku. W sierpniu 2009 roku, przed trzecią w nocy w drugą ścianę uderzył rozpędzony tir.

- Wtedy także nie mogłem zasnąć i także w sąsiednim pokoju oglądałem telewizje. Śmiertelnie się przeraziłem, gdy usłyszałem huk a z drzwi buchnął biały kurz. Było niemal zupełnie ciemno. Po chwili w drzwiach między pokojami pojawiła się postać. Stała w obłokach kurzu, cała biała. To był koszmar, serce łomotało mi ze strachu. Nie wiedziałem wtedy co myśleć. - Duch! - to było moje pierwsze skojarzenie - relacjonuje mieszkaniec.

- Nic się panu nie stało? - zapytała zjawa. Dopiero po chwili przyszło otrzeźwienie. To kierowca tira wysiadł ze swojej kabiny wprost do sąsiedniego pokoju.

Wtedy w domu spało sześć osób, w tym dwoje dzieci. Cudem nic nikomu się nie stało.

Dwa miesiące mieszkańcy załatwiali odszkodowanie i pieniądze na remont. Zdążyli przed zimą. Jak będzie tym razem? - Chciałbym wierzyć, że to już ostatni taki wypadek. Jednak ruch na drodze jest coraz większy. Kiedyś zupełnie nas rozjadą - wzdycha pan Stanisław. - Jednak wierzę, że ten koszmar wreszcie kiedyś się skończy i będę mógł spokojnie zasnąć nie martwiąc się, że już nigdy się nie obudzę.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie powiatu wrocławskiego
Express Wrocławski


Paweł Fąfara



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl