Kobieta została dyscyplinarnie zwolniona, bo razem z innymi pracownikami protestowała przeciwko złym warunkom zatrudnienia. Chodziło o pracę po 10 godzin dziennie, niskie zarobki i zbyt krótkie przerwy w pracy. Pracownicy nie mieli też zapewnionej odzieży ochronnej. Zarząd LG Electronics wydał oficjalny komunikat, w którym twierdził, że pracownicy są dla firmy najważniejsi.
Monika Struś z Wałbrzycha pracowała w LG Electronics od września. Z nadgodzinami zarabiała miesięcznie ok. 1500 zł. Kiedy LG przestało płacić za nadgodziny, pracownicy zaprotestowali, odmawiając pracy po godz. 15. Monika Struś stanęła na czele protestujących. Firma uznała, że kobieta porzuciła stanowisko pracy i była prowodyrką strajku. Poza tym - rzecz istotna - naruszyła przepis z kodeksu pracy, w którym jest powiedziane, że zakład ma prawo żądać pracy w nadgodzinach, kiedy wymaga tego szczególna potrzeba pracodawcy. W tym dniu nie został zrealizowany plan produkcyjny. Wałbrzyszankę zwolniono dyscyplinarnie. Wtedy złożyła pozew o przywrócenie do pracy, a potem domagała się 4,5 tysiąca złotych odszkodowania.
Pod wpływem zawartej ugody Monika Struś dostanie 3 tys. zł odszkodowania. Z jej świadectwa pracy zostanie też usunięta adnotacja o dyscyplinarnym zwolnieniu.
- Jesteśmy zadowoleni z ugody. Pani Monika dostała równowartość dwumiesięcznego wynagrodzenia, co jest dużym sukcesem, ponieważ w takich sprawach maksymalnie można uzyskać kwotę w wysokości trzymiesięcznych poborów - powiedział Sławomir Poświstak, prawnik z zarządu regionu NSZZ „Solidarność”. - Nie ukrywam, że na początku procesu bardzo silnie grały emocje. Później zmienił nam się pogląd na zachowania firmy i uważamy, że LG to nie jest najgorszy pracodawca na Dolnym Śląsku. Solidarności zależało też na tym, aby pracownicy zrozumieli, że obowiązek zostania po godzinach jest poleceniem służbowym. W sytuacji, gdy pracownicy schodzą z linii, trudno potem jednoznacznie stwierdzić, kto nadużył prawa.
- Pani Struś żądała przywrócenia do pracy, na które to żądanie nasza firma nie mogła się zgodzić - mówi Joanna Prasznic z LG Electronics Wrocław. – Sąd rzychylił się do naszych argumentów, pani Struś nie wróciła bowiem do grona naszych pracowników. W kwestii odszkodowania pani Struś żądała kwoty 15 600 zł. Nasza firma, pragnąc polubownie zakończyć sprawę zgodziła się na kwotę 3 000 zł. Jesteśmy zadowoleni z wyników postępowania procesowego i mamy nadzieję, że pani Struś wkrótce znajdzie pracę, która pozwoli jej się rozwijać i realizować ambicje zawodowe.