- Przychodził pan do Kątów Wrocławskich w roli „szeryfa”, który miał opanować nienajlepszą sytuację. Udało się?
- Jak się przejdzie do nowej jednostki, to pierwsze dwa lata to głównie ciężka praca. Efekty widać później. I w moim przypadku było podobnie. W pierwszym roku udało nam się ograniczyć rosnące wskaźniki przestępczości. W 2005 roku utrzymaliśmy je na stałym poziomie. Znaczny spadek większości przestępstw widzimy w pierwszych miesiącach 2006 roku. Dlatego uważam, że udało się zrealizować główny cel.
- Czy swoją opinię opiera pan tylko na statystykach?
- Nie tylko. To również widać po skargach na naszą pracę. Wcześniej było ich sporo. Teraz zdarzają się bardzo rzadko, najczęściej są nieuzasadnione. Przez dwa lata jak byłem komendantem, tylko w jednym przypadku racja, i to połowicznie, została przyznana skarżącemu.
- Jak więc jest z bezpieczeństwem na terenie gminy?
- Generalnie dominują u nas kradzieże i kradzieże z włamaniami. Prawie nie ma przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu. Zdarzają się pojedyncze przypadki. I w tych najbardziej uciążliwych społecznie sprawach spadła przestępczość i poprawiła się wykrywalność. Rośnie za to ilość spraw narkotykowych, rosnącym problemem są pijani kierowcy.
- Jakie są jeszcze inne problemy?
– Z pewnością sytuacja kadrowa. Przez to jesteśmy mniej widoczni na ulicach. Czterech policjantów przeszło na emerytury, w sumie odeszło pięciu. A problem będzie się pogłębiał, zwłaszcza że jest to rejon szybko rozwijający się. Z jednej strony inwestycje LG, z drugiej budownictwo mieszkaniowe m.in. w Smolcu. Problemem jest także budynek komisariatu, który jest w opłakanym stanie. Jest działka, którą przekazała gmina, teraz należy działać na rzecz budowy nowego obiektu.
- Nie żal odchodzić?
- Na pewno trochę żal, zwłaszcza że są już widoczne pierwsze efekty naszej wspólnej pracy. Ale taka jest służba w policji. We Wrocławiu, gdzie przechodzę, też nie będę narzekał na brak obowiązków.
- Dziękuję za rozmowę.