- Wszystko zaczęło się około godziny dziewiątej – opowiada pracownica administracji Alicja Wojtowicz. – Mężczyzna obsługujący piec zauważył w pobliżu smugi ognia. Prawdopodobnie coś się stało z wężem. Pod wpływem gorąca zajęły się pojemniki z olejem opałowym. Dwie osoby próbowały pokonać ogień przy pomocy gaśnic, kierownik zmiany zmusił ich jednak do przerwania akcji – mieli bowiem już całe ubrania oblane olejem.
Na miejscu zdarzenia szybko pojawiła się straż pożarna. Były to trzy wozy jednostki z Wrocławia, ponieważ OSP w Siechnicach nie dysponowała odpowiednim sprzętem. Na szczęście wiatr niósł ogień w stronę pól, dzięki czemu cała fabryka nie stanęła w płomieniach. Nikt z pracowników nie został też poszkodowany.
Fot. WFP
Straty oszacowano wstępnie na 500 tys. zł. Właściciele przewidują, że ubezpieczenie pokryje najwyżej jedną piątą kwoty. Największym ciosem jest jednak utrata suszarni, taśmociągów i zakupionych niedawno dwóch tysięcy litrów oleju. Spłonął także budynek stojący obok kotłowni. W tej sytuacji produkcja może zostać wstrzymana nawet na dwa miesiące.
- Jest to druga katastrofa, która dotknęła naszą 11-letnią firmę – mówi Alicja Wojtowicz. – Pierwszą była powódź z 1997 roku. Wiemy, że czasem trzeba przetrwać ciężkie chwile. Zamierzamy zrobić wszystko, by nasi pracownicy nie zostali wysłani na przymusowe urlopy. Jest to ważne zwłaszcza w okresie przedświątecznym, gdyż wielu z nich jest jedynymi żywicielami swoich rodzin.
Fot. WFP
Kierownictwo firmy zastanawia się nad sprowadzeniem suszonego piasku z innego przedsiębiorstwa. W oczekiwaniu na uruchomienie produkcji zamierzają przeprowadzić zaległe remonty.