Przypomnijmy, że Nora została znaleziona 19 kwietnia w Kotowicach. - Była tak wycieńczona, że nie była w stanie utrzymać gówyw górze. Natychmiast zabrałem ją do lekarza weterynarii w Siechnicach - wspomina Adam Polit, szef azylu w Zakrzowie.
Tam rozpoczęła się walka o życie suczki. - Piesek był praktycznie w stanie agonalnym. Nie była w stanie ani sama jeść, ani się podnieść - mówi Dominika Białoń, właścicielka gabinetu ProVet w Siechnicach. - Odwodnienie było tak duże, że miałam ogromny problem z podaniem zastrzyków. Na początku Nora była bardzo intensywnie nawadniana, dostawała leki i witaminy na wzmocnienie oraz leki łagodzące stan zapalny jelit. Stopniowo zaczęła dostawać również specjalną dietę - dodaje Dominika Białoń. Skrajne wychudzenie to nie był jedyny problem. Suczka ponadto miała sparaliżowany część pyska, a także zapadnięte oko.
Po tygodniu intensywnego leczenia Nora ważyła już prawie cztery kilogramy więcej, niż w momencie znalezienia. Mimo że cały czas była bardzo słaba, jej stan był na tyle dobry, że została odłączona od kroplówki. Po kilku dniach była w stanie sama wstać i przejść kilka kroków.
Na co dzień Nora przebywała w przytulisku w Zakrzowie i dwa razy przyjeżdżała do gabinetu weterynaryjnego w Siechnicach na zabiegi. Później spędzała tam już całe dnie, do przytuliska zabierana była na noc. Niestety, w ostatnią środę przyszło załamanie stanu zdrowia. - Nora nie chciała jeść. Znów musiała zostać podłączona do kroplówki - tłumaczy szefowa ProVetu.
Poważny stan
W czwartek Nora przeszła kompleksowe badania we Wrocławiu. Niestety, okazało się, że jej stan jest bardzo poważny. Zdiagnozowano porażenie pyszczka, wypadnięcie trzeciej powieki, zapadnięcie gałki ocznej, zwężenie źrenicy oraz zanik mięśni trzewioczaszki. - Zmiany spowodowane były najprawdopodobniej uderzeniem tępym narzędziem lub powstały w wyniku wypadku komunikacyjnego – tłumaczy Dominika Białoń. - Jest szansa, że da się to zatrzymać ale może się okazać, że zmiany będą postępować. Może dojść do porażenia przełyku a wtedy Norka nie będzie mogła jeść i będzie trzeba ją uśpić.
Dodatkowo badania USG i RTG wykazały, że suczka ma nowotwory, m.in. na wątrobie, węzłach chłonnych, nerce i płucach. - Nie jest dobrze. Wszystko zależy teraz od tego, czy będzie chciała jeść. Dopóki będzie jeść, będziemy robić wszystko, żeby zmiany na mordce nie postępowały. Z nowotworami jest tak, że może żyć z nimi miesiąc, a może i dwa lata - tłumaczy Dominika Białoń.
Szefowa ProVetu nie rozstrzyga, czy nowotwory, to efekt zaniedbań właściciela. - Z pewnością jej fatalny stan miał wpływ na to, że guzy szybciej się rozwinęły. Inaczej organizm się zachowuje i walczy z chorobą, gdy funkcjonuje normalnie, a inaczej gdy jest skrajnie wycieńczony - tłumaczy Dominika Białoń. - Ewidentną winą właściciela są natomiast obrażenia na głowie - dodaje.
Będzie doniesienie
Straży miejskiej udało się ustalić właściciela Nory. Było to o tyle łatwe, że suczka była zaczipowana. - Przyznał on, że pies należy do niego. Nie był w stanie racjonalnie wyjaśnić, dlaczego doprowadził go do takiego stanu. Tłumaczył, że uciekł z domu - mówi Dariusz Wasiak, komendant Straży Miejskiej w Siechnicach.
Argumenty te nie przekonały strażników, którzy w poniedziałek chcą złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - Przesłuchaliśmy również Adama Polita z azylu w Zakrzowie, który znalazł psa. Dziś będziemy mieli również opinię weterynarza i w poniedziałek złożymy zawiadomienie - zapowiada Dariusz Wasiak.
Strażnicy szukają również osób, które były świadkami złego traktowania Nory przez właściciela.