Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Sobótka
Tomka czeka wózek

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
W sierpniu 18 – letniego Tomka Łyko przygniótł metalowy zbiornik. Chłopak resztę życia prawdopodobnie spędzi na wózku inwalidzkim. Mama Tomka uważa, że pracodawca nie interesuje się dalszym losem syna.

Do wypadku doszło 6 sierpnia na terenie firmy Armet w Mirosławicach. Pracującego Tomka przygniótł kilkusetkilogramowy zbiornik na szambo. W chwili jego przesunięcia osiemnastolatek nie zdążył odskoczyć i potężny rezerwuar przetoczył się po jego plecach. Na ratunek rzucili się pracownicy, którzy przetaczali zbiornik, wezwano policję, pogotowie ratunkowe i inspekcję pracy, która o zdarzeniu obligatoryjnie powiadomiła prokuraturę.

- Brata przewieziono do wrocławskiego Szpitala Wojskowego, gdzie przeszedł skomplikowaną operację kręgosłupa. Czas pokaże, czy będzie chodził, czeka go jeszcze długa rehabilitacja – mówiła kilka dni po wypadku siostra poszkodowanego.

Właściciel firmy, z którym się skontaktowaliśmy powiedział nam, że interesuje się sprawą i zaoferował pomoc rodzinie poszkodowanego.

- Bardzo żałuję, że doszło do wypadku. Tomek pracował legalnie i był zatrudniony na umowę o pracę – zapewniał Józef Chronchol, właściciel Armetu.

Mamo, czy będę chodził?

Tomek przebywa w Specjalistycznym Zakładzie Rehabilitacyjno – Ortopedycznym przy ulicy Poświęckiej we Wrocławiu. Zdaniem lekarzy osiemnastolatek już nie będzie chodził. Podczas wypadku przerwany został rdzeń kręgosłupa, zmiany są nieodwracalne i chłopaka do końca życia czeka wózek inwalidzki. Cały czas jest przy nim mama, która na czas rehabilitacji specjalnie przeprowadziła się z Wir niedaleko Sobótki do Wrocławia. Aby odwiedzić syna musi codziennie rano przejechać pół Wrocławia stojąc w międzyczasie w kilometrowych korkach. Kobieta wzięła urlop w szkole, gdzie jest zatrudniona.

Zdrowie mojego syna jest dużo więcej warte od zaproponowanej przez pracodawcę kwoty – uważa Jolanta Łyko. Fot. WFP

- Syn kocha piłkę nożną, jazdę rowerem i sport. Ciągle pyta, kiedy wyzdrowieje i czy będzie chodzić. Na szczęście nie zna opinii lekarzy, a ja zaczynam bać się jego pytań. Mamy nadzieję, że rehabilitacja przyniesie rezultaty, że będzie chodził i dalej grał w piłkę. Przecież dzisiejsza medycyna coraz bardziej rozwija się i to, co dawniej było niemożliwe dziś jest możliwe – opowiada Jolanta Łyko, mama Tomka.

Tyrał od rana do nocy

Kobieta skarży się na pracodawcę Józefa Chronchola, twierdzi, że syn wyjeżdżał o siódmej rano do firmy w Mirosławicach i wracał o 11 wieczorem. O tym, co tam robił świadczyło jak wyglądał.

- Wracał umorusany w smarze i farbie uszczelniającej, którą pokrywano zbiorniki. Był zmęczony, ale chciał zarobić pieniądze na wakacje – opowiada mama poszkodowanego.

Jej zdaniem w Armecie naruszono prawo pracy, a syn nie przeszedł szkolenia BHP. Kilka tygodni po wypadku pracodawca przyjechał odwiedzić Tomka do ośrodka rehabilitacyjnego we Wrocławiu.

- Zapytał mnie, czy syna może odwiedzić razem z behapowcem. Odmówiłam, bo Tomek nie przechodził żadnego szkolenia – tłumaczy kobieta.

Na wózek nie wystarczy

Szef firmy zaproponował jej tysiąc pięćset złotych na pomoc, lecz Jolanta Łyko pieniędzy nie przyjęła. Twierdzi, że nie wie, na co miałaby przeznaczyć tak niską kwotę.

- Tysiąc złotych kosztuje przeciętnej jakości poduszka przeciwodleżynowa. Około 6 – 8 tys. wózek inwalidzki. Zdrowie mojego syna jest dużo więcej warte od zaproponowanej przez pracodawcę kwoty – uważa.

Józef Chronchol do chwili zakończenie śledztwa przez prokuraturę nie chce komentować sprawy i czeka na dalszy rozwój wydarzeń.

Tomka Łyko odwiedzili koledzy z klasy technikum budowlanego w Świdnicy, gdzie się uczył i załoga z Armetu. Mama bardzo wdzięczna jest mieszkańcom Wir, Wirek, Sadów, Mysłakowa oraz innych miejscowości za pomoc i zbiórkę pieniędzy. Rodzinę wsparli sołtysi i wójt gminy Marcinowice.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie powiatu wrocławskiego
Express Wrocławski


Jacek Bomersbach



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 27 kwietnia 2024
Imieniny
Sergiusza, Teofila, Zyty

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl