Na spotkanie przyszło ponad 100 mieszkańców oraz radni i burmistrz Sobótki Stanisław Dobrowolski. Przed spotkaniem rodzice zapowiedzieli, że nie ugną się decyzji nowych władz i w ostateczności zablokują drogę krajową nr 35 w Mirosławicach.
- Decyzja jest złożona i bardzo trudna. Gmina ma poważne trudności finansowe i jest zadłużona na 3,5 mln złotych. Obie placówki wymagają sporych nakładów finansowych. Ubolewam i zdaję sobie sprawę, że mieszkańcy są do szkół bardzo przywiązani – mówił Stanisław Dobrowolski.
Jacek Ostrowski, przewodniczący komisji oświaty w gminie przedstawił racje, dlaczego szkół nie opłaca się utrzymywać. - Za likwidacją przemawia mała liczebność uczniów oraz dane demograficzne. Z roku na rok coraz mniej dzieci uczęszcza do szkół. To problem ogólnopolski. Klasy w Rękowie liczą po 10 - 7 uczniów – wyjaśniał Jacek Ostrowski.
Iwona Czyż z komitetu rodziców z niedowierzaniem pytała, z jakich danych statystycznych korzystał przewodniczący. Przedstawiła też swoje dane, z których wynikało, że dzieci będzie przybywać.
- Dlaczego chcecie nas zlikwidować, a nie Świątniki? Na naszym terenie buduje się wiele osób, przybywa rodzin. Likwidacja szkoły to absurd – przekonywali rodzice.
Państwo dotuje szkołę w Mirosławicach kwotą 339 tys. zł. To jednak mało i gmina przeznacza na utrzymanie placówki 745 tys. zł. Podstawówka w Rękowie dotowana jest kwotą 140 tys. zł. Gmina dopłaca 480 tys. zł.
Dyskusję o prawach ekonomii przerwała Maria Korzeniowska, była dyrektorka szkoły, która tłumaczyła władzom ile pracy włożyli rodzice, aby powstała placówka.
- Szkołę planowano zamknąć w 1990 roku, ale mieszkańcy stanęli na wysokości zadania. Sami przeprowadzili remonty i modernizację klas. Ta szkoła jest rodziców, a nie radnych! – grzmiała dyrektorka.
Na najbliższej sesji radni podejmą decyzję, co dalej z placówką. Burmistrz uspokajał, że rozmowy będą prowadzone i ostatecznie klamka jeszcze nie zapadła.
Na koniec wręczono burmistrzowi petycję z 500 podpisami przeciwko likwidacji szkoły w Mirosławicach.