Państwowa Straż Pożarna w Kątach Wrocławskich działa na terenie pięciu gmin: Kątów, Kobierzyc, Jordanowa, Sobótki i Mietkowa. Oznacza to, że gdy cokolwiek dzieje się na terenie tych miejscowości, strażacy z Kątów muszą tam dojechać. I to jak najszybciej. Podczas dnia mają tylko minutę na wyruszenie. W nocy jest lepiej - dostają „aż” dwie minuty, żeby od momentu alarmu znaleźć się w samochodzie. - Takie są przepisy - tłumaczy serwisowi Bolesław Mądrzyk, dowódca jednostki w Kątach. - Często zdarzają się kontrole, a wtedy strażak, który przekroczył obligatoryjny czas, może nawet zostać zwolniony ze służby.
Fot. WFP
Bycie w ciągłej gotowości, nieustanne dbanie o sprawność fizyczną, refleks i przede wszystkim stalowe nerwy - oto cechy, jakie predysponują do zawodu strażaka. W zamian za całodobową służbę (praca odbywa się w systemie 24 na 48 godzin) strażak otrzymuje nie za dużą pensję. Jest, naturalnie, możliwość nabycia po 15 latach pracy praw emerytalnych, ale niewielu z tego przywileju korzysta. - Smutna prawda: pieniądze są tak małe, że strażacy wolą dopracować do lepszego uposażenia - przyznaje dowódca.
Gdy umiera człowiek
W jednostce w Kątach zatrudnionych jest 38 strażaków (w tym dowódca i jego zastępca). To niewielu. Bardzo pomocne bywają więc ochotnicze straże pożarne, które współdziałają z jednostką. A na terenie obszaru chronionego (zakres 5 gmin) jest co robić. Straż wyjeżdża do akcji na drogach krajowych i autostradzie A4, bardzo często udzielając pierwszej pomocy poszkodowanym w wypadkach. - Nie raz zdarza się, że strażak wyciąga jeszcze żyjącego człowieka z samochodu, a po chwili ten człowiek umiera. Trzeba mieć silne nerwy i nie poddawać się smutkowi i przygnębieniu, co jest przecież normalne w takiej sytuacji - mówi Bolesław Mądrzyk.
Fot. WFP
Jednostka w Kątach wyjeżdżała w zeszłym roku 800 razy do zdarzeń na terenie 5 gmin, w tym roku do października było już 680 wezwań. Najdalej wysunięty punkt to wieś Pożarzyce, oddalona od siedziby straży o 33 km. Dowódca pytany o najbardziej spektakularną akcję w ostatnim czasie, wspomina pożar w domu poprawczym w Sadowicach, w święta wielkanocne ubiegłego roku. Dzięki sprawnej interwencji strażaków uratowanych zostało kilku wychowanków tej placówki.
Potrzebny sprzęt
Na wyposażeniu jednostki są trzy samochody ratowniczo-gaśnicze: MAN, Star i Jelcz. Gminy, na teren których przyjeżdża straż, współfinansują zakup sprzętu. Na poduszki vettera, służące do unoszenia ciężkich elementów złożyły się wszystkie gminy. Kąty Wrocławskie zasponsorowały hełmy galetta oraz miały finansowy wkład w zakup samochodu gaśniczego MAN. W tej chwili potrzebny jest ciężki sprzęt hydrauliczny. - Ten, który mamy, jest zbyt słaby, udźwignie tylko 38 ton - wyjaśnia dowódca. - Zależy nam na takim, który może unieść 95 ton, ale który kosztuje 130 tys. zł. Z prośbą o wkład w jego zakup zwróciłem się już do gmin.
Fot. WFP
Nie ma dnia, aby strażacy nie ćwiczyli. Służba rozpoczyna się odprawą, a później są ćwiczenia, czasem przerywane - gdy trzeba jechać z pomocą.
Jak miałam okazję zaobserwować, panowie z jednostki w Kątach nie marnują czasu. Rozciągali i zwijali wąż ratowniczy, a później ruszyli do akcji gaszenia pożaru na drugim piętrze. Na szczęście, tylko w ramach ćwiczeń.