Wypadek wydarzył się na lotnisku aeroklubu wrocławskiego w Mirosławicach. Ranny mężczyzna przyjechał z Sieradza i zdawał kolejny etap egzaminu paralotniarskiego.
- Zdaniem świadków mężczyzna został wyciągnięty w górę na lince. Na wysokości 20 metrów nad ziemią czasza spadochronu na moment złożyła się i paralotnia wpadła w korkociąg – informuje Mirosław Kozak, zastępca komendanta policji w Sobótce.
Paralotniarz spadał kręcąc się i z całym impetem uderzył o ziemię. Mężczyzna z obrażeniami wewnętrznymi i nóg trafił na oddział chirurgii wrocławskiego Szpitala Wojskowego.
- Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a stan ogólny się poprawia. Ma złamaną nogę i kręgosłup, ale będzie chodził – informuje jeden z lekarzy.
To już drugi wypadek w tym roku na lotnisku w Mirosławicach. W lipcu śmierć na miejscu poniósł 35-letni mężczyzna, który zdawał kurs spadochronowy. Zginął, bo nie otworzyła się ani główna czasza spadochronu, ani - na bezpiecznej wysokości - zapasowa. Do wypadku doszło, bo źle złożony był spadochron główny, skoczkowi nie zamontowano też automatu, który sam otworzyłby spadochron zapasowy. Jacek K. sam nie otworzył go na tyle wysoko, by się uratować - prawdopodobnie dlatego, że wpadł w turbulencję.