- Gdzie się pan urodził?
- Jestem Ślązakiem. Ślęża dla kogoś, kto identyfikuje się ze Śląskością jest rodzajem matecznika.
- W pana obrazach jest coś prastarego, tajemniczego, do końca niepoznanego. Czy uważa pan, że Ślęża jest magiczna?
- To oczywiste. Dla mnie cały Śląsk jest zagłębiem tajemnicy z wielu powodów na przykład historycznych, etnicznych czy kulturowych. Nie widzę w tym żadnej przesady, że o Ślęży mówi się, że jest miejscem szczególnym.
- Czy czuje się pan surrealistą?
- Czasami określenie surrealistyczny jest mi przyklejane, ale w gruncie rzeczy jestem realistą. W ogóle wychodzę z założenia, że świat jest „Śląski”. To pewnego rodzaju cudowność, tylko trzeba szerzej otworzyć oczy na ten fakt. Ja to dostrzegam i swoją twórczością próbuję się dzielić.
- Czym się pan kieruje malując obrazy?
- Malując nie stosuje żadnych akademickich reguł. W moich pracach wyrafinowanie kolorystyczne praktycznie nie istnieje. Kieruję się dziecięcym i spontanicznym otwarciem na język barw. Zresztą percepcję dziecięcą bardzo sobie cenię. Ale przyznam, że od wielu lat nie maluję. Sztuki wizualne są dziś dla mnie przygodą od wielkiego święta. Bardziej pociąga mnie literatura. Może to trochę śmieszne, ale twierdzę, że to, co miałem do namalowania już namalowałem.
- Literatura daje coś więcej?
- Mnie daje coś więcej, bo jest polem lepszego komunikowania się z czytelnikiem.