Wielka szubienica stanęła w tym miejscu około 1800 roku. Wybudowano ją z cegły na planie koła. Jej średnica wynosiła aż 4,5 meta a mury miały grubość nawet 60 centymetrów. Tak solidna budowla miała służyć wykonywaniu wyroków na przestępcach, rzezimieszkach i wyjętych spod prawa. Ile osób straciło tam życie? Tego nie wiadomo. Jedno z podań głosi, że nie została użyta ani razu. Jednak inne podania mówią o rolnikach, którzy na początku XX wieku podczas orki okolicznych pól znajdowali ludzkie czaszki i kości.
Skazaniec sam po sznur szedł
Zachowała się także legenda o jednej z egzekucji, która się nie odbyła. Zdarzenie, z punktu widzenia skazanego było niezwykle zabawne. Szubienica miała posłużyć do wykonania egzekucji na miejscowym przestępcy. Gdy wszyscy, wraz ze skazańcem i katem pojawili się przy kąckiej szubienicy okazało się, że nie ma na niej sznura. Wisielczej pętli nie mieli także przy sobie wykonawcy kary. Cóż było robić? Zdecydowano, że jedna osoba będzie musiała wrócić do miasta po sznur. W ówczesnych czasach droga mogła zając dobre kilkanaście minut, więc nikt z obecnych nie kwapił się po sznur. Ktoś ze zgromadzonych wpadł na, wydawało się, genialny pomysł. - Poślijmy skazańca! – zakrzyknięto. Oczekujący na śmierć przez powieszenie mężczyzna zgodził się bez zastanowienia. Pewnie nawet obiecał, że nie będzie zwlekał w drodze i szybko się uwinie.
Nie wiadomo jak długo zebrani przy szubienicy czekali na powrót przestępcy ze sznurem. Mogliby czekać do dziś, bo oczywiście skazaniec już się pod szubienicą nie pojawił.
Na ile to prawdziwa historia?
Tego nie wiadomo. Za to dziś trzeba się natrudzić, aby znaleźć choćby fragmenty kąckiej szubienicy. Wzgórze zarosło chaszczami i mało kto pamięta o dramatycznej historii tego miejsca. Jeszcze na dziesięć lat przez II wojną światową doskonale widać było okazałą budowle z terenu budowy autostrady A4. Na początku XX wieku szubienica umieszczana była nawet na kąckich widokówkach, tuż obok panoramy miasta.
na podst. Fotopolska.ue i www.zjk.centrix.pl