Mecz rozpoczął się od szybkich ataków Ślęży. Zwłaszcza wymiany piłki między Krzysztofem Lipieckim i Kamilem Lupą często zachwycała kibiców. Drużyna Zachodu, która tego dnia była gospodarzem na stadionie OsiR-u, w pierwszych minutach zupełnie nie mogła się odnaleźć, co zaowocowało golem dla gości. W 25 minucie w polu karnych faulowany był zawodnik Ślęży, a pewnie piłkę z 11 metrów umieścił w siatce Jacek Rodak. Do przerwy Ślężanie prowadzili 1:0.
Na drugą połowę spotkania kibice czekali z nadzieją, że zobaczą widowiskowy futbol. Jak się okazało, derby piłkarsko nie zachwycały, ale walki piłkarzom odmówić nie było można. Ledwo sędzia rozpoczął drugie 45 minut, a już było widać, że Zachód bierze się za odrabianie strat. Dobrą akcją popisał się Mateusz Mankiewicz, który wyłożył piłkę Pawłowi Lisowskiemu, a ten nie miał problemu w umieszczeniu futbolówki w siatce. - Miałem jeszcze kilka okazji, ale po prostu dzisiaj nic nam nie szło. Trzeba żyć i grać dalej – powiedział po spotkaniu Mateusz Mankiewicz.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem 1:1, to Ślęża dostała wiatru w żagle i ponownie zaczęła atakować drużynę Cezarego Rogalskiego. Na efekt trzeba było czekać do ostatniego kwadransa. Wtedy Krzysztof Lipiecki posłał piłkę w górę, ta bardzo długo spadając... wpadła do siatki i Ślęża wygrała derby Sobótki 2:1.
Kibice i piłkarze świętowali zwycięstwo do późnych godzin, a szkoleniowiec Piotr Araszczuk może odetchnąć z ulgą bo wygrał najważniejsze spotkanie w rundzie.