Nie brakuje w Polsce gmin, które prawo używania fotoradarów do rejestrowania wykroczeń drogowych traktują jako sposób na podreperowanie skromnych budżetów. - Są nawet takie, które specjalnie powołują funkcję strażnika gminnego, którego głównym celem jest łapanie kierowców na fotoradar. Często odbywa się to w takich miejscach, gdzie wiadomo, że wielu kierowców złamie przepisy - mówi Dariusz Wasiak, komendant Straży Miejskiej w Siechnicach.
Zupełnie inne cele przyświecają funkcjonariuszom straży na terenie gminy Siechnice. To przede wszystkim działania prewencyjne. - Działamy transparentnie, zawsze z samochodu, który jest widoczny. Nigdy się nie ukrywamy za „krzakami”. Co więcej, chodzi nam o to, żeby kierowcy mieli świadomość, że samochód straży może oznaczać kontrolę prędkości. Kontrolujemy na różnych drogach na ternie całej gminy – tłumaczy Dariusz Wasiak.
Komendant straży przyznaje, że widać pewne efekty tych działań. Liczba mandatów raczej maleje. W tym roku do budżety gminy wpłynęło ponad 160 tys. zł z tego tytułu. Co przy kwotach nawet ponad miliona, ile „zarabiają” na mandatach inne samorządy, nie jest sumą powalającą.
Nie oznacza to jednak, że na terenie gminy, zwłaszcza Siechnic, nie ma problemów z piratami drogowymi. Nie brakuje kierowców, którzy jeżdżą 90 km/h na drodze z ograniczeniem do… 30 km/h. - Był również motocyklista, który specjalnie jechał szybko, a później tłumaczył, że jeszcze żaden radar go nie złapał i chciał sprawdzić, czy nasz zrobi mu zdjęcie - dodaje szef straży.