30-letni motocyklista rozpędził swoją Yamahę do prędkości ok. 200 km na godzinę, po czym wpadł na jadącego Seata Ibizę, "kasując" samochód własnym ciałem. Podróżujące Seatem małżeństwo cudem przeżyło wypadek, niestety młody motocyklista był bez szans. Za zdjęcia dziękujemy Tomaszowi Wysoczańskiemu.
Fot. Tomasz Wysoczański
Jak to się stało? Z Sadkowa w kierunku Pietrzykowic jechały cztery samochody. Pierwszy sunął tir. Przy środku jezdni stał seat ibiza, czekając na przepuszczenie aut, by skręcić do Baranowic. W pewnym momencie jadący motocyklista zaczął wyprzedzać kolumnę samochodów. Chyba musiał coś zauważyć, bo na wysokości między drugim a trzecim autem zaczął hamować. Nie zdążył. Droga hamowania w tym miejscu to około 300 metrów, a chłopak jechał z prędkością 200 km/godz. Nastąpiło zderzenie. Chłopaka wyrzuciło z motoru i wbił się centralnie w środek seata. Wraz z siłą wybicia, głową ciął dach samochodu.
Fot. Tomasz Wysoczański
Jak mówi policja z Kątów Wrocławskich, motocyklista miał całkiem połamany kręgosłup. Motor leżał 50 m dalej, jeszcze w innym miejscu znajdował się zbiornik paliwa. Kask znaleziono na tylnym siedzeniu seata.
Motocyklista miał 30 lat, od dwóch lat był żonaty. Motor, na którym zginął, sprowadził trzy miesiące temu. Pasażerowie seata - małżeństwo z Baranowic znajdują się pod opieką psychologa. Wyszli już ze szpitala (kobieta miała złamany obojczyk, mężczyzna również oraz obrażenia głowy).
Fot. Tomasz Wysoczański
Tragicznego dnia mieli w planach podróż do domu z dzieckiem, które - na szczęście - zostało u babci w Smolcu. Zmarły motocyklista przekroczył podwójną linię ciągłą i wykonał zabroniony manewr wyprzedzania na skrzyżowaniu. Na krzyżu w miejscu wypadku, na znak pamięci o zmarłym Waldku, powieszono kask.
Fot. Tomasz Wysoczański
Fot. Tomasz Wysoczański
Fot. Tomasz Wysoczański
Fot. Tomasz Wysoczański