Dach o powierzchni ponad 2 tysięcy mkw. runął dokładnie o godzinie 7.10. Na miejscu był ochroniarz, który zaalarmował załogę, aby nie wychodziła do środka.
- Najpierw usłyszałem cichy szelest, a później głuchy trzask. Wszystko trwało sekundy. Gdyby w tym czasie w hurtowni przebywali pracownicy to z pewnością nie zdążyliby uciec – opowiadał po katastrofie Franciszek Żygadło.
Pod naporem nagromadzonego śniegu runęła połowa poszycia. Część hali była drewniana. Ciężaru nie wytrzymały ściany i próchniejące podpory dachu. Kilka dni wcześniej dochodziło w Polsce do podobnych incydentów, dlatego straż pożarna apelowała do administratorów, zarządców posesji i właścicieli hipermarketów, aby usuwać śnieg z dachów.
Po zawale w Mirosławicach obawiano się, że pod gruzami są znajdują się ludzi. Na miejsce wezwano specjalną ekipę straży z psami przeszkolonymi do odnajdywania ludzi.
- W środku część dachu opierała się na regałach. Kawałki poszycia leżały na podłodze razem ze śniegiem. Sytuacja wyglądała groźnie i nie wszędzie udało nam się dotrzeć. Jednak teren dokładnie przeszukały psy – opowiada Łukasz Telus, strażak.
Hala miała 15 metrów wysokości. W momencie zawału poszycie obniżyło się o jakieś dwa, trzy metry. Runęła też jedna z zewnętrznych ścian.
Magazyn należał do firmy produkującej ozdoby choinkowe. Pracowało tam osiem osób.
Po katastrofie na miejscu pojawił się inspektor nadzoru budowlany, który zdecydował, aby obiekt trzeba wyburzyć. Poszycie i resztki drewnianych podpór były nie do uratowania.
- Już przed zawałem hala znajdowała się w fatalnym stanie. Część jej konstrukcji była spróchniała, ale nikt nie próbował jej remontować – mówi Monika Liberska z wydziału architektury i budownictwa Urzędu Miasta i Gminy w Sobótce.
W sekretariacie firmy w Mirosławicach poinformowano nas, że jeszcze nie wiadomo, co powstanie w tym miejscu. Według gminnych planów zagospodarowania teren przeznaczony jest pod zabudowę przemysłową lub usługi.
Według ochroniarza Franciszka Żygadły, który interesuje się historią, konstrukcja była znana na świecie z powodu unikatowego systemu łączenia drewnianych podpór. Nie można go odtworzyć. Wiązania były tajemnicą niemieckich cieśli. Nam niedawno udało się zrobić kilka zdjęć terenu, na którym stała hala.