Do kradzieży doszło w nocy 7 sierpnia w okolicy Strzelina. Sprawcy włamali się do małego fiata uszkadzając stacyjkę. Po odpaleniu auta jeździli po okolicznych miejscowościach szukając dyskoteki. W nocy zwiedzili Ręków, Mirosławiczki i Mirosławice.
- Kradzieżą najbardziej zbulwersowany był właściciel pojazdu, który w przyszłości chciał zarejestrować malucha, jako samochód zabytkowy – mówi Józef Semenowicz, komendant policji w Sobótce.
Nad ranem złodzieje byli już znużeni jazdą i zaczęli przysypiać. Wyjeżdżając z Mirosławic wjechali do rowu. Auto dachowało, ale 20-latkom nic się nie stało. Po wypadku o własnych siłach wyszli z uszkodzonego pojazdu. Około godziny 7 rano policja przyjęła zgłoszenie o kolizji. Na miejscu zastali uszkodzonego fiata na poboczu z uszkodzoną stacyjką w środku. Po chwili odnaleźli w okolicy trzech sprawców, od których czuć było alkohol. Podczas przesłuchania wszyscy oświadczyli, że byli tylko pasażerami i nie znają kierowcy. Po dalszym przesłuchaniu jeden z nich przyznał się, że odpalił „na krótko” i prowadził malucha. Złodziejom grozi pięć lat więzienia.