Spotkanie, podczas którego przekazano upominki odbyło się 20 lipca w urzędzie miejskim. Uczestniczyli w nim burmistrza Jerzy Fitek, sołtys Trestna-Blizanowic Beata Dolejsz oraz komendant straż miejskiej Dariusz Wasiak a także czterech policjantów: aspirant sztabowy Piotr Maziarz, starszy sierżant Krzysztof Senk, sierżant Barbara Tokarska oraz posterunkowa Magdalena Wiesner.
- Chcielibyśmy podziękować w imieniu własnym, ale przede wszystkim mieszkańców gminy Siechnice, za pomoc udzieloną w akcji przeciwpowodziowej w maju i czerwcu. Państwa ochrona i pełna zaangażowania pomoc trwale zapisze się w pamięci mieszkańców – powiedziała sołtys Beata Dolejsz.
Policjanci, po pierwszych przymiarkach, których dokonała posterunkowa Magdalena Wiesner, byli bardzo zadowoleni z podarunków. - Bluzy są bardzo praktyczne i przydadzą nam się podczas służby na wodzie. Z jednej strony są ciepłe, ale jednocześnie lekkie i przewiewne – zgodnie przyznali funkcjonariusze. W sumie do policjantów trafiło 13 kompletów. - Wszystkie zgodnie z wcześniej podaną numeracją, więc na pewno będą pasować – podsumował burmistrz Jerzy Fitek.
Podczas spotkania nie mogło zabraknąć wspomnień tych dramatycznych dni. Przede wszystkim głównym zadaniem policji wodnej było stworzenie swoistego „mostu” łączącego zalane miejscowości ze światem. - Należy pamiętać, że Trestno i Blizanowice nie były miejscowościami zalanymi, ale nie można było się z nich wydostać. Byliśmy dla mieszkańców oknem na świat – mówi aspirant sztabowy Piotr Maziarz.
Na początku policjanci pomagali w nielicznych przypadkach ewakuacji, przywozili potrzebne artykuły i sprzęt. - Po pierwszych dwóch, trzech dniach wszystko musiało jakąś zacząć funkcjonować. Ludzie musieli zacząć dojeżdżać do pracy, szkoły, do urzędu czy do lekarza. Kursowaliśmy cały czas, od rana do wieczora. W pierwszych dniach non stop pływało pięć motorówek – wspomina Piotr Maziarz.
Po kilku dniach funkcjonariusze kursowali niemal jak „wodna” komunikacja miejska. Mieszkańcy wiedzieli już gdzie powinni przyjść, jak wsiąść czy wyjść z motorówki. - Taka nadzwyczajna sytuacja zbliżyła do siebie ludzi. Robili sobie wzajemnie zakupy, nie było też nerwówki podczas oczekiwania na kurs. Niejeden mężczyzna też mówił, że jeszcze tyle nie rozmawiał ze swoją żoną, co podczas powodzi – śmieje się Piotr Maziarz.
Podczas pierwszej, majowej fali powodziowej, w ciągu siedmiu dni policjanci z komisariatu wodnego przewieźli 1088 osób.