W samo południe 10 lipca przez rynek w Sobótce przejechała parada motocyklistów. Następnie wszystkie ustawiły się na placu tak, by każdy mógł je podziwiać a nawet zrobić sobie zdjęcie. - Spotykamy się raz w roku w tym samym miejscu, zawsze jest to Maniów - mówi Mirek, właściciel zielonej hondy.
Wielu motocyklistów ubranych było w czarne, ciężkie skórzane kurtki. Podobne buty. Na szyjach długie łańcuchy, a wszystko przy żarze lejącym się z nieba. - Czy jest mi gorąco? Nie wiem, nie obchodzi mnie to – mówi Tomasz Włodarczyk z Kalisza. - Dla mnie motocyklista w krótkich spodenkach i sandałach to nie motocyklista. Każdy z nas powinien wrócić do domu mokry, spocony i... śmierdzący – dodaje.
Wśród motocykli były zarówno te nowoczesne, jak również te, które częściej spotkać można w muzeum. Najdroższa maszyna na zjeździe wyceniona został na około 190 tys. złotych.
Pod eskortą policji ok. godziny 16 na rynek przyjechały oczekiwane przez wszystkich „garbusy” i „ogórki”. Spośród prezentowanych volkswagenów z Polski, Czech, Szkocji i Niemiec mieszkańcy Sobótki wybierali najładniejszego. - Już nie pamiętam właściciela, ale zdecydowanie wygrał żółty garbus cabrio - mówi Jacek Kaczmarek, organizator zlotu.
Wielbiciele garbusów już tradycyjnie oficjalnie zdmuchnęli świeczki z pamiątkowego tortu i podzieli go w śród widzów.
Siódmy Ślężański Zlot Garbusów rozpoczął się już w piątek. Wszyscy zjechali się do Sulistrowic gdzie odbywały się konkursy i zabawy dla dzieci. Przed samą paradą odbywały się wyścigi na orientację. - Najlepszy okazał się garbus z Niemiec, drugi był pojazd z Wrocławia. Natomiast na trzecim miejscu uplasował się samochód z Opola – dodał Jacek Kaczmarek.