Jeszcze przed przybyciem Jarosława Kaczyńskiego doszło do ostrej dyskusji jego zwolenników z przedstawicielami wrocławskiego oddziału PO w koszulkach z napisem „Głosuję na Bronka”. Policjanci byli zmuszeni interweniować, kiedy dwie osoby z przeciwnych „obozów” zaczęły się szarpać. Zwolennicy Bronisława Komorowskiego rozdawali materiały wyborcze kontrkandydata głównego bohatera dzisiejszego wiecu. Przyprowadzili ze sobą także mieszkańca Białorusi, przebywającego gościnnie we Wrocławiu. Wszystko w ramach protestu wobec deklaracji Kaczyńskiego, że o sprawach mniejszości polskiej na Białorusi i samych Białorusinów będzie rozmawiał z Moskwą.
Jarosław Kaczyński dotarł na miejsce w towarzystwie m.in. Beaty Kempy z PiSu nieco spóźniony. Przywitany gromką owacją, zaczął swe przemówienie od odniesienia do Wrocławia. Mówił m.in. o tym, że bywał tu wielokrotnie i jako prezydent chciałby zadbać o jego rozwój. Według niego warto byłoby zająć się budową drogi ekspresowej z Wrocławia do Warszawy i do Wałbrzycha oraz założyć w naszym mieście Muzeum Ziem Zachodnich.
- Budujmy Wrocław jako wielkie i wspaniałe połączenie nowoczesności i tradycji. Zrobię wszystko, by ten program stał się programem polskiej władzy – powiedział kandydat na prezydenta RP, który w pierwszej turze przegrał na Dolnym Śląsku ze swoim głównym rywalem, Bronisławem Komorowskim.
Współpracownicy kandydata nie oszczędzili krytyki konkurentowi i środowisku, z którego się wywodzi:
- To wy jesteście watahą, którą chce dorżnąć Sikorski! Czy takiej władzy chcecie?! – krzyczeli do zgromadzonego tłumu.
Wśród uczestników wiecu, zwłaszcza w pierwszych rzędach, pobrzmiewały słowa uznania dla Kaczyńskiego i krytyki Komorowskiego.
- Komorowski pewnie do nas nawet nie przyjedzie. A niech nie przyjeżdża! – mówili.
Nie żałowali także ostrych komentarzy Januszowi Palikotowi oraz obiektywnym mediom. Część z nich odprowadziła samochód, którym Jarosław Kaczyński po około półgodzinnym przemówieniu odjechał dalej w Polskę.