61-letnia Teresą Dębek wyszła z domu w piątek około godziny 12. Kiedy po kilku godzinach nie powróciła do domu zaczęła jej szukać rodzina. Wieczorem mąż zawiadomił policję. Na drugi dzień policja i strażacy rozpoczęli poszukiwania. Zaginioną ostatni raz widziano w okolicach ulicy Piotra Włostowica w Sobótce. Strażacy dokładnie przeczesali teren wokół Sobótki, Księginic Małych i Rogowa Sobóckiego. W akcji wzięły udział również psy policyjne, ale nie natrafiły na trop zaginionej. Akcja poszukiwawcza trwała około sześciu godzin. Wzięło w niej udział ponad 40 osób.
- Za pomocą specjalistycznego sprzętu policyjnego próbowano namierzyć telefon komórkowy zaginionej, niestety żadnego sygnału nie odebrano. Do akcji włączono helikopter z kamerą termowizyjną. Niestety, również bez rezultatów – informuje Mirosław Kozak, zastępca komendanta policji w Sobótce.
Rodzina i funkcjonariusze rozlepili ponad 100 plakatów w pobliskich miejscowościach z wizerunkiem Teresy Dębek oraz kontaktowymi numerami telefonów. W okolicy sprawdzano każdy sygnał od ludzi, którzy widzieli podobną kobietę. Zaginioną szukano m.in. w Marcinowicach, Gniechowicach i Sulistrowicach.
- Żona była domatorką. Bardzo martwiła się o bliskich. Brała leki m.in. zomiren, a wcześniej doxepin. Po tym ostatnim źle się czuła. Mówiła, że przepisane medykamenty są mało skuteczne – opowiadał we wtorek pan Andrzej Dębek.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rodzina korzystała z pomocy jasnowidza. Stwierdził on, że kobieta nie żyje i na mapie zakreślił teren masywu Ślęży, gdzie należy jej szukać.
W czwartek około godziny 17 w okolicach Strzegomian znaleziono zwłoki zaginionej. Obok ciała leżała torebka i komórka z wyciągniętymi bateriami. Zdaniem policji do jej śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie. Sprawę bada wrocławska prokuratura, która ma ustalić przyczynę śmierci.