61-letnia kobieta wyszła w piątek około godziny 13 z domu i dotąd nie wróciła. Pierwszy dzień poszukiwań w obrębie całej gminy nie zakończył się powodzeniem, dlatego w poniedziałek szukano kobiety ponownie. Tym razem w lesie, bowiem po raz ostatni widziano zaginioną w okolicach miejscowego schroniska.
- Często z wnuczką chodziła na spacery do kapliczki i z powrotem, więc te tereny zna na pewno bardzo dobrze - powiedział zięć zaginionej. - Ostatnio była trochę załamana, miała depresję, ale mam nadzieję, że się znajdzie - dodał mężczyzna, który wrócił z Anglii po to by szukać teściowej.
Akcja poszukiwawcza trwała około sześciu godzin, w której udział brało około 40 osób. Przeszukali las centymetr po centymetrze. - To już drugi dzień naszej pracy. Dziś było bardzo ciężko, szukaliśmy zaginionej po krzakach, dziurach gdzie tylko się dało, niestety ani śladu - mówi Krystian Fik z OSP Sobótka.
Podobnie jak pierwszego dnia, w poszukiwaniach pomagały psy z Jednostki Ratownictwa Specjalistycznego we Wrocławiu. Tym razem były dwa, jednak na żaden trop nie wpadły. Dodatkowo po niebie przez około godzinę latał śmigłowiec ze specjalistycznym sprzętem i kamerą, który miał namierzyć mieszkankę Sobótki.
Po sześciu godzinach zakończono akcję, którą dowodzili Mirosław Kozak i Piotr Pawłowski z Komisariatu Policji w Sobótce. Rodzina podziękowała wszystkim i zaapelowała, że jeśli ktoś rozpozna kobietę proszą o powiadomienie najbliższego komisariatu policji.