W środę w południe zebrał się powiatowy sztab kryzysowy, na którym o sytuacji w powiecie wrocławskim rozmawiali przedstawiciele gmin, władze powiatu i przedstawiciele służb ratowniczych.
- Na razie sytuacja jest pod kontrolą. Oczywiście występują małe, lokalne podtopienia. Na szczęście do przelania wałów brakuje jeszcze bardzo dużo, rano w Trestnie były dwa metry zapasu. Problem jest w Oławie, gdzie było dziś 720 cm, a w 1997 roku poziom wody wynosił 790 cm. Po puszczeniu wody na polder Oława – Lipki woda opadła o 20 cm. Jeśli jednak nie zdarzy się nic nagłego, nieoczekiwanego, to nie ma obecnie zagrożenia, że woda zaleje Siechnice – mówi burmistrz Jerzy Fitek.
Taką ekstremalną sytuacją mogłoby być np. przerwanie wałów w Oławie. Burmistrz Jerzy Fitek jednak uspokaja, że nawet wtedy, woda nie powinna dostać się do miasta, ale powinna oprzeć się o nowo wybudowany wał i wylać na polder Stanowice – Mokry Dwór. - Tak mogłoby się stać jednak tylko wtedy, gdyby woda była naprawdę bardzo wysoka. Nic nie wskazuje na to, że taka może być.
Łatwego życie nie mają tradycyjnie mieszkańcy Kotowic. Po kilkudniowych opadach droga do ich miejscowości z Groblic została zalana i praktycznie jest nieprzejezdna. Mieszkańcy muszą do Siechnic czy Wrocławia jeździć przez Oławę. To wydłuża drogę do stolicy Dolnego Śląska o 20 km w jedną stronę. - Drogę, w trzech miejscach, zalało już w sobotę. Kiedyś tak było raz w roku, teraz już praktycznie 3 - 4 razy do roku jesteśmy odcięci od świata. Ludzie są coraz bardziej zniecierpliwieni - mówi Małgorzata Mokrowska, sołtys Kotowic.
Na tym jednak nie koniec złych wieści. Pojawiły się informacje, że przeciekać zaczęły wały na wysokości miejscowości Siedlce w gminie Oława. Gdyby tam wylała Odra, z pewnością bezpieczeństwo kotowiczan byłoby zagrożone.