Pan Zbyszek, który prosi o niepodawanie nazwiska znalazł na swoim polu fragmenty naczyń, kamienne siekierki i ludzkie kości. Niedaleko tego miejsca wiele lat temu znaleziono rzeźbę kultową – glinianego barana, który ma ponad 4,5 tys. lat. Cenny przedmiot przekazano do Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu.
Skorupy, które znalazł rolnik trafiły do Muzeum Ślężańskiego w Sobótce.
- Przedmioty wyorałem podczas zbioru ziemniaków. Były tam gliniane fragmenty dzbanków z ładnymi wzorkami. Pośród nich znajdowały się również szczątki ludzkich czaszek prawdopodobnie z II wojny światowej – relacjonuje rolnik.
Wiele archeologicznych znalezisk z okolic Sobótki, Jordanowa Śląskiego, Glinic, czy Tomic trafiło do muzeów. Znajdowano tam cmentarzyska, osady, urny i narzędzia z okresu neolitu.
W 2007 roku Jan Waniszewski, sołtys Strachowa pokazał nam krzemień do krzesania ognia znaleziony w Borzygniewie. Na miejsce wezwano archeologów, którzy natrafili na grób sprzed ok. 2 tys. lat przed naszą erą. Wcześniej sołtys przekazywał przedmioty do muzeum w Sobótce.
Kara zamiast znaleźnego
- Ludzie znajdują różne rzeczy, ale nie chcą tym chwalić. Powód? Z prawnego punktu widzenia znaleziska są własnością skarbu państwa – tłumaczy Wojciech Fabisiak, dyrektor muzeum w Sobótce.
Znalazcy nie należy się jednak nagroda, czyli tzw. znaleźne. Nie mają na to środków, ani dyrekcje muzeów, ani wojewódzki konserwator zabytków. Co gorsza, jeśli znajdziemy np. cenne naczynie i nie powiadomimy o tym policji, czy archeologów grozi nam wysoka grzywna.
- Ale bez przesady. Policję powiadamia się w szczególnych okolicznościach, kiedy np. ludzie handlują toporkami lub starymi monetami na portalu allegro. Dla historyków i archeologów nie tyle liczy się przedmiot, ale miejsce, w którym został znaleziony – dodaje dyrektor.
Taka sytuacja zdarzyła się w Środzie Śląskiej, kiedy w 1985 roku znaleziono Skarb Średzki. Doszło do tego, że ludzie zaczęli handlować znalezionymi monetami. Do akcji wkroczyła milicja i bezpieka. Były rewizje i przesłuchania osób, które handlowały dukatami i florenami.
Zdaniem dyrektora wyjściem z sytuacji jest wprowadzenie abolicji, dla posiadaczy znalezisk. Wtedy każdy rolnik mógłby dobrowolnie przekazać je do muzeum nie obawiając się konsekwencji.
Wzorową postawą wykazał się Małgorzata Tul, nauczycielka z Gniechowic, która przekazała do placówki w Sobótce „pięściak” – prastare narzędzie wykonane prawdopodobnie przez neandertalczyka. Trójkątny kamień znalazł 8-letni syn kobiety podczas spaceru nad zalewem w Borzygniewie.
- Kuba pokazał mi kamień, który miał ciekawe kształty. Uczę plastyki i mam rozeznanie na temat sztuki prehistorycznej – opowiada Małgorzata Tul.
Według naukowców „pięściak” może mieć 50 do 300 tys. lat.
Mauser i rusznica
Oprócz historycznych przedmiotów ludzie natrafiają na broń z czasów II wojny światowej. Pan Zbyszek pokazuje wyoraną na polu rusznicę przeciwpancerną, gilzy od pocisków przeciwlotniczych oraz lufę do karabinu mauser. W łuskach nie ma prochu, a lufy są zardzewiałe.
O czaszkach znalezionych w starym wąwozie kolejowym krążą różne wersje.
- Szczątki znalazłem zupełnie przypadkowo. Dawniej przez wąwóz biegła linia kolejowa z Kobierzyc do Niemczy. Podczas wojny stał tam niemiecki pociąg, który prawdopodobnie został zbombardowany – opowiada Domański.
Rolnik z Jordanowa trzyma znaleziska w przydomowym warsztacie. Jako ciekawostkę pokazuje halabardę, jednak nie wiadomo, czy jest ona autentyczna.