Ochotnicza Straż Pożarna (OSP) w Kamieńcu powstała w 1946 roku, ale remizę wybudowano w latach 90-tych. W niewielkim garażu mieścił się zaledwie żuk. Z braku miejsca większy wóz bojowy stał zaparkowany na prywatnej posesji. Zimą pomieszczenia remizy ogrzewano piecykiem elektrycznym. Przeciekał również dach, który w czynie społecznym łatali strażacy.
– Przed remontem było wiele niewygód. Po akcji ekipa wracała brudna do domu, bo w remizie nie było pryszniców – opowiada Jerzy Misztal, wiceprezes OSP w Kamieńcu Wrocławskim.
Jerzy Misztal, Marcin Dalecki, Jacek Sowiński, Bartłomiej Misztal i Andrzej Stich z OSP w Kamieńcu Wrocławskim. Fot. WFP
Kuny mieszkały na dachu
W dniu św. Floriana patrona kominiarzy i strażaków z wielką pompą otwarto remizę, którą ponad rok remontowano.
- Odnowiono wszystkie pomieszczenia i dobudowano garaż, zainstalowano ogrzewanie i kotłownię. Oprócz tego mamy nową konstrukcję dachu. Pod starym zagnieździły się kuny – opowiada Marcin Dalecki, naczelnik OSP.
Remizę w wolnym czasie remontowali sami strażacy. W gablotce umieścili pamiątkowe zdjęcia, na których widać poszczególne fazy remontu, naprawę dachu, wylewki i malowanie pomieszczeń. Pieniądze na zakup materiałów budowlanych przekazała gmina.
Zaproszenie na otwarcie remizy przyjął wójt Czernicy Stefan Dębski oraz Andrzej Łabentowicz, komendant gminny OSP. Obecny był Krzysztof Stępień, dowódca wrocławskiej jednostki nr 2 z ulicy Gdańskiej. Remizę poświęcił proboszcz Bolesław Sylwestrzak, który kilka lat wcześniej przekazał strażakom figurkę św. Floriana.
Zatrucie w samochodzie
Według strażaków w tym roku na terenie gminy jest mniej wypadków drogowych. Największym problemem są płonące trawy i śmietniki.
- Kilka dni temu gasiliśmy kubły, które paliły się na stacji benzynowej w Kamieńcu. Najpierw pracownik próbował sam gasić płomienie, ale nie dał rady – opowiada Bartłomiej Misztal, strażak.
Rok temu strażacy gasili najgroźniejszy pożar pól i łąk, który wybuchł w Nadolicach i Chrząstawie. Trawy paliły się przy torach kolejowych na odcinku 21 kilometrów. Strażacy robili wszystko, aby ogień nie przedostał się do lasu. Miesiąc temu nad jeziorem Bajkał znaleźli zwłoki 51-letniego mężczyzny i 34-letniej kobiety. – Ciała znajdowały się w samochodzie. Przyczyną śmierci było prawdopodobnie zatrucie gazem z butli, którą się ogrzewali.