W wyniku pożaru poszkodowanych zostało 15 osób, w tym 13 wychowanków. Wszyscy trafiają do wrocławskich szpitali.
- Na szczęście strażacy spisali się bardzo dobrze. Akcja gaśnicza przebiegała bardzo sprawnie. W zasadzie nasza rola sprowadzała się do zabezpieczenia terenu akcji, a później do przeprowadzenia czynności właściwych policji – powiedział Grzegorz Kluk, komendant posterunku policji w Kątach Wrocławskich.
Komendant przyznaje, że w pewnym momencie zachodziła obawa nawet o życie osób, którym ogień odciął drogę ucieczki. - Zadymienie było bardzo duże i mogło dojść do zaczadzenia. Początkowo bowiem strażacy nie mogli się dostać do poszkodowanych przez stalową kratę zablokowaną dodatkowo przez palące się materace i stół bilardowy.
Jednocześnie strażacy przystąpili do wycięcia krat w oknach, co przysporzyło im sporo problemów. Na szczęście, w końcu udało im się ewakuować poszkodowanych, wielu nieprzytomnych, przez główne wyjście.
To nie bunt
Co spowodowało, że wychowankowie wzniecili pożar? Mówiło się nawet o buncie, ale wszystko wskazuje na to, że podpalenie materacy spowodowane było po prostu frustracją po nieudanej ucieczce. Wcześniej bowiem młodzieńcy chcieli wyrwać kratę w oknie i uciec po związanych prześcieradłach. Gdy do tego nie doszło ułożyli pod kratą wejściową na ich oddział materace i podpalili.
W grupie piątej, która wznieciła pożar przebywało 10 osób. Byli to wychowankowie, którzy wcześniej już chcieli uciec. Wobec innych były podejrzenia, że podczas powrotu z przepustki przemycili do zakładu marihuanę.
Malowniczo położony pałac, był ostatnio areną dramatycznych wydarzeń. Fot. WFP
Miesiąc aresztu
Po zakończeniu akcji ratowniczo-gaśniczej policja przystąpiła do czynności dochodzeniowo-śledczych. – Okazało się, że wśród osób, które nie zostały poszkodowane jest dwóch mężczyzn z grupy piątej, którzy praktycznie nie zostali poszkodowani. Od razu zapadła decyzja o ich zatrzymaniu, bowiem istniało duże prawdopodobieństwo, że są sprawcami podpalenia– dodał Grzegorz Kluk.
Szybko to się potwierdziło. - 9 kwietnia Sąd Rejonowy w Środzie Śląskiej na wniosek tutejszej prokuratury zastosował tymczasowe aresztowanie na miesiąc wobec Krzysztofa P. i Jana W. podejrzanych o popełnienie przestępstwa z art. 163 paragraf 1, Kodeksu Karnego. Czy ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności od roku do 10 lat – powiedział prokurator Zbigniew Żarkowski.
Uciekli ze szpitala
Inni podejrzani o podpalenie, m.in. Paweł M. i Patryk S. , znajdowali się w szpitalu przy ul. Traugutta we Wrocławiu. 11 kwietnia wieczorem udało się im to, czego nie dokonali w poprawczaku. Uciekli przez okno.
18-letniego Patryka S. udało się zatrzymać po kilkunastu godzinach na działkach we Wrocławiu. Do chwili zamknięcia „Express” nie był znany los drugiego uciekiniera. Rozesłano za nim list gończy. Tymczasem 12 kwietnia sąd aresztował na miesiąc kolejnych trzech wychowanków. Inni wrócili ze szpitali do ośrodka.
Duże straty
Podobne wydarzenia to nie pierwszy przypadek w Sadowicach. W 1994 roku wybuchł tam bunt, który trwał dwa dni. Sytuacja była jeszcze poważniejsza, bowiem wychowankowie ośrodka wzięli zakładników. Musiała interweniować brygada antyterrorystyczna.
Tymczasem życie w ośrodku powoli wraca do normalności. Choć jeszcze długo nie będzie tak, jak przed pożarem, choćby ze względu na straty. Wstępnie oszacowano je na ponad 100 tys. zł.