Od ponad roku w Mirosławicach działa komis z antykami. Aby przyciągnąć klientów właściciel przed wejściem wystawił rzeźbę wielkiego mnicha i inne starocie. I choć sklep działa od roku żaden mieszkaniec wsi go jeszcze nie odwiedził.
- Ponad 90 procent klientów to przyjezdni, którzy w weekendy jadą do Sulistrowiczek. Podobny procent ludzi częściej wyprzedaje starocie niż kupuje – opowiada Małgorzata Ignasiak, współwłaścicielka komisu w Mirosławicach.
Najbardziej tajemnicza jest stuletnia chińska szafa, która była prawdopodobnie meblem aptecznym. Świadczy o tym liczba szufladek i schowków, na których widnieją jeszcze dobrze zachowane chińskie znaki. Wśród staroci jest angielski gramofon z 1910 roku, który odtwarza winyle i płyty porcelanowe. – To bardzo ładny przedmiot. Muzyka puszczana z płyt musi mieć oryginalną i ciekawą barwę – mówi jeden z klientów.
Muzyka puszczana na starych gramofonach ma duszę – mówi jeden z klientów
Telefony bez broni
– Jakich przedmiotów nie przyjmujemy do komisu? Wszelkiego rodzajów militariów, bagnetów i broni białej, na którą trzeba mieć odpowiednie zezwolenia – informuje Małgorzata Ignasiak.
Oprócz broni nie można oddać biżuterii. Nie ma odpowiednich regałów, gdzie kosztowności byłyby odpowiednio wyeksponowane.
Z kolei sklep w Rogowie, który działa od roku, również wygląda oryginalnie niczym skansen maszyn rolniczych ze starymi młockarniami, narzędziami do ostrzenia kos i innymi interesującymi przedmiotami. Jest również sprzęt z lat 70-tych np. telefony, które działają, stare torebki, kapelusze i stylowa moda z różnych lat.
Ikea się znudziła
Zdaniem właścicieli punktów klienci to osoby majętne, którym znudziły się meble z Ikei i postanowili zmienić wystrój mieszkania. Podobne zdanie mają też sami klienci.
Tajemnicza szafa chińska ma 48 szufladek
- Ludzie kupujący antyki dzielą się na dwie grupy: prawdziwych romantyków, którzy robią to z potrzeby ducha i snobów, którzy kupują starocie, bo ma je sąsiad – tłumaczy Aneta Milowicz, jedna z klientek.