Młodzież z Polski dyskutuje i umieszcza fotki bunkrów, starych budowli i zamków na forach eksploracyjnych. Tam też umawia się na zwiedzanie tajemniczych i niebezpiecznych miejsc. Według zapaleńców do takich należy budynek starej plebani zwany też „pastorówką”.
Kilka lat temu zabytek w Księginicach Małych, kupił prywatny właściciel. Jednak do tej pory nie ruszyły tam żadne prace. Obiekt grozi zawaleniem, a łąka wokół zarasta parometrową trawą.
- Jeszcze w 2005 roku budynek był zamieszkały przez rodzinę, którą przesiedlono do Sulitrowiczek. Wcześniej były tam drzwi, ale z czasem wszystko zostało rozkradzione i zdewastowane – rozkłada ręce ks. Zbigniew Słobodecki z parafii Matki Bożej Różańcowej w Księginicach Małych.
Psychotropy i modlitewniki
Obecnie w „pastorówce” nie ma drzwi, ani krat, dlatego do środka weszliśmy bez problemów. Na parterze znaleźliśmy kilkanaście porozrzucanych opakowań silnych leków psychotropowych (carbomazepin). Były też dokumenty i modlitewniki, które należały prawdopodobnie do byłych lokatorów. W jednym z pomieszczeń leżała przepustka do pracy nieistniejących już zakładów mięsnych przy ul. Legnickiej we Wrocławiu.
Jedyne drzwi, które się zachowały prowadzą do piwnicy. Jest ona rozkopana, jakby ktoś czegoś szukał pod ziemią. Podłoga na piętrze jest przegniła i grozi zawaleniem, w fatalnym stanie jest również dach.
- Raz widziałem tam grupkę ludzi w wojskowych kurtkach, ale myślałem, że to myśliwi. Budynek jest pusty, więc nie mam pojęcia, co tam robili – mówi jeden z mieszkańców.
Zniknięcie monet z kuli
W 2003 roku malowano dach kościoła znajdującego się najbliżej „pasterówki” W nocy złodzieje dostali się więżę i ściągnęli z niej metalową kulę. Znaleziono ją na drugi dzień pustą.
- Po pewnym czasie robotnicy usłyszeli hałas w „pastorówce”. Poszli sprawdzić, co się tam dzieje i na piętrze znaleźli ukrytą reklamówkę z dokumentami. Okazało się, że pochodzą one z kuli – mówi ks. Słobodecki.
Według starszych mieszkańców Księgienic Małych, w kuli znajdować się miały dokumenty, metryki oraz przedwojenne monety. Tych ostatnich w reklamówce nie było. Znaleziono za to różne kościelne papiery i gazety z lat 1915 – 1921, które do środka włożył ewangelicki pastor. On również przed wojną mieszkał w budynku przy kościele. Zawartość reklamówki przekazano do Muzeum Ślężańskiego w Sobótce.
- Dom jest czyjąś własnością i gmina nie może ingerować w wolę właściciela. Nikt tam nie mieszka, dlatego nie ma bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia. Każdy, kto wchodzi na teren posesji łamie prawo – podkreśla Hanna Piwowarska, zastępca burmistrza Sobótki.