Maciek wyszedł z domu w piątek, 30 października. Gdy nie wrócił, rodzina sama próbowała odnaleźć mężczyznę. Niestety, bez rezultatu. Sprawa została więc zgłoszona na policji. Oficjalne poszukiwania rozpoczęto w niedzielę. Przez kilka dni nie przyniosły one żadnych efektów.
Zrozpaczona rodzina zwróciła się również o pomoc do Straży Gminnej w Świętej Katarzynie. W środę, 4 listopada strażnicy przystąpili do akcji. - Wiedzieliśmy, że mężczyzna nie lubi dużych skupisk ludzi, więc skoncentrowaliśmy się na przeszukaniu okolic dróg, również tych bocznych i polnych. Aktywnie w poszukiwaniach wzięła udział również rodzina – mówi Dariusz Strączek.
Poszukiwania rozpoczęły się od Grodziszowa. Przeszukane zostały wszystkie lasy, zagajniki czy pustostany. - Na szczęście mamy auto, które świetnie się sprawdziło w takim terenie. W środę przeczesane zostały wszystkie drogi między Grodziszowem i okolicznymi miejscowościami – dodaje Dariusz Strączek.
W każdej miejscowości, w której strażnicy prowadzili poszukiwania wywieszali plakaty i pytali mieszkańców. Na pewien ślad wpadli w Ozorzycach. Podobno ktoś widział nieznajomego mężczyznę w sklepie. Podobnie było w niedalekim Turowie. - Niestety, nie zgadzał się rysopis. Uzyskaliśmy również informację, że ktoś widziany był dwa dni pod mostem kolejowym, ale prawdopodobnie był to właśnie mężczyzna widziany w Turowie – mówi funkcjonariusz.
Straż gminna poinformowała o zaginięciu również lokalną telewizję TeDe oraz fundację Itaka. Czwartek był kolejnym dniem poszukiwań. Ponadto w siedzibie straży jeden z funkcjonariuszy obdzwaniał z rodzicami wszystkie możliwe szpitale. Pojawiło się kilka śladów. Strażnicy pojechali do najbliższych placówek na Brochowie i na Traugutta, rodzina udała się pozostałych. Niestety, okazało się, że w żadnym z nich nie było zaginionego.
Później sprawdzanie szpitali zostało rozszerzone o placówki w okolicy. W piątek, 6 listopada w szpitalu w Miliczu powiedziano, że przebywa u nich osoba odpowiadająca rysopisowi. Szczęśliwi rodzice potwierdzili, że Maciej się odnalazł. - Warto wspomnieć również o dużym zaangażowaniu rodziny w poszukiwania, która zrobiła praktycznie wszystko co tylko było można, żeby odnaleźć zaginionego - podsumowuje Dariusz Wasiak, komendant Straży Gminnej w Świętej Katarzynie.