Stoszyce są jedną z najmniejszych miejscowości na terenie gminy Kąty Wrocławskie. W piętnastu domach i gospodarstwach mieszka 76 osób, a i ta liczba cały czas się zmniejsza.
– Dzieci rodzi się coraz mniej, a jak już są i dorosną, to przenoszą się do większych miast – wzdycha sołtys, Piotr Kościuczyk. – Ale to zrozumiałe. W Stoszycach dla młodych nie ma zbyt wielu atrakcji.
Przybysze z Francji
Sołtys mieszka tu od urodzenia. Jego dziadkowie, podobnie jak dziadkowie jego żony Małgorzaty, w czasie II wojny światowej wyjechali z Polski do Francji. – Tam urodzili się moi rodzice, a potem, w 1946 roku, wszyscy przyjechali tutaj, do Stoszyc – wspomina. – Bardzo wielu mieszkańców przybyło tu po wojnie z Francji, dlatego Stoszyce były nazywane lokalnym „Paryżem”. Niestety, ludzi pamiętających tamte czasy ubywa. We wsi mieszka już tylko trzech „pionierów”. Wszyscy mają ponad 80 lat.
Zaraz po wojnie, większość mieszkańców Stoszyc pracowała w kołchozach, dopiero później ziemię oddano na własność rolnikom. I tak już zostało – wieś do dzisiaj ma typowo rolniczy charakter. Jej centralnym punktem jest pałacyk otoczony parkiem i zabudowaniami starego folwarku. Jak w swoim przewodniku wskazuje Dorota Grygiel, neogotycka budowla powstała w połowie XIX wieku, prawdopodobnie na zlecenie ówczesnego właściciela wsi, Hoffmana. „Pałac jest zorientowany w kierunku południowym, z osią widokową na Ślężę” – pisze autorka. „Tego typu zabieg jest charakterystyczny dla większości rezydencji pałacowych w gminie Kąty, co świadczy o dużym znaczeniu kulturowym góry (...)”.
Szansa dla pałacu
Piotr Kościuczyk pamięta jeszcze lata świetności pałacu, ogrodu i folwarku. – Wszystko było ogrodzone, ogród i park zadbane. W pałacu najbardziej nam się zawsze podobała kuchnia z drewniana windą – wspomina. – Do posiadłości prowadziły obsadzone drzewami aleje. Na zabudowę folwarku składały się magazyny na mąkę, piekarnia, obory i stodoły. Dzisiaj część pomieszczeń jest wykorzystywana na mieszkania, reszta należy do Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej „Przemiany”.
Pałac, choć zrujnowany, co roku przyciąga do Stoszyc dziesiątki turystów. Kilka pomieszczeń zajmuje w nim rodzina mamy pani Małgorzaty, właścicielem reszty jest Skarb Państwa. Od dawna nikt nie inwestował w remont, dlatego część obiektu zawaliła się kilka lat temu. Pałac popadał w ruinę, ogrodzenie się rozsypało, park jest prawie całkowicie zarośnięty.
Ostatnio pojawiła się jednak szansa na zmianę. Część nieruchomości, należąca do rodziny żony sołtysa, znalazła nabywcę. – Kupiła ja ta sama osoba, która wcześniej stała się właścicielem ponad 5 ha parku – wskazuje Piotr Kościuczyk. – Kto wie, może wyremontuje budynek i zamieszka tu z rodziną, a może otworzy hotel...
Ze zmianami ostrożnie
Pałac i park to właściwie jedyne atrakcje w niewielkiej wsi. Nie ma tu sklepu, szkoły, ani kościoła. – Sklep prowadziliśmy przez kila lat w pomieszczeniach obecnej świetlicy, ale niestety przegraliśmy z konkurencją supermarketów – mówi sołtys.
W świetlicy odbywają się czasem zabawy, dzieci mogą tam pograć w ping - ponga. Do dyspozycji najmłodszych mieszkańców jest też boisko i niewielki plac zabaw. Tyle wystarczy, bo dzieci w Stoszycach jest zaledwie garstka.
Przez wieś prowadzi droga wojewódzka w kierunku Kątów Wrocławskich, która zdaniem sołtysa jest najbardziej dziurawą drogą w całej gminie. – Marzy nam się jej remont i budowa chodników – mówi sołtys.
Jest też inna możliwość. – Jakiś czas temu, pewien przedsiębiorca kupił 20 ha ziemi za wioską – wskazuje Piotr Kościuczyk. – Ma tam w przyszłości wybudować kopalnię, w której będzie wydobywane kruszywo. Zapowiadał, że na potrzeby transportu wybuduje nową drogę okalającą miejscowość. To na pewno odciążyłoby ulicę prowadzącą przez wieś.
Na razie jednak trwają dyskusje o lokalizacji kopalni, bo mieszkańcy niezbyt chętnie widzieliby tiry odbierające kruszywo w pobliżu swoich gospodarstw. – Do wszystkiego podchodzimy ostrożnie – mówi sołtys. – Jesteśmy przywiązani do naszej wioski, do panującego tu spokoju. Wszystkie zmiany powinny być dobrze przemyślane.