Do wypadku doszło około godz. 7.40, na przejeździe pod autostradą A4. Dwie wyładowane piaskiem ciężarówki jechały ze żwirowni w Siemidrożycach do Tyńca. Na odcinku między Kątami Wrocławskimi i Gniechowicami, kierowca jednej z nich stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na lewy pas ruchu i wpadł do rowu. Przodem uderzył w boczną skarpę. Z przewróconej przyczepy wysypało się kilkadziesiąt ton piasku.
Kierowca był uwięziony w kabinie. Na pomoc ruszyli mu kierowcy innych samochodów, w tym Joachim, jadący za nim pracownik tej samej firmy przewozowej.
- Nikomu nie życzę takich doświadczeń – mówi. – Wyładował mi się telefon, więc zaraz pobiegłem do innego kierowcy i zadzwoniliśmy po pogotowie i policję. Potem zaczęliśmy wyciągać Tomka. Był zakleszczony w kabinie, ale przytomny. Tylko twarz miał całą zakrwawioną.
Mężczyźni musieli użyć łomu, żeby wyciągnąć kolegę. Pogotowie zabrało go do szpitala Kolejowego. W krótkiej rozmowie telefonicznej powiedział nam, że czuje się dobrze, tylko mięśnie ma mocno obolałe.
Na miejscu wszyscy twierdzili, że 25-letni kierowca miał wiele szczęścia. Z kabiny po jego stronie zostały tylko strzępy.
Prawdopodobną przyczyną wypadku był nadmierna prędkość, z jaką tir wjechał na łuk drogi pod wiaduktem autostrady. Przez kilka godzin odcinek był całkowicie nieprzejezdny. Kierowcy samochodów osobowych kierowani byli na objazdy przez okoliczne miejscowości, ciężarówki stały w olbrzymich korkach. Dopiero około godz. 13 wrak udało się odholować.