Pierwszą gminą, która musiała zmagać się ze wzburzonym żywiołem wody, była Sobótka. Akcja ratowania miejscowości przed zalaniem rozpoczęła się tam 23 czerwca i trwała cztery dni. Następne gminy, które wymagały pomocy jednostek policji i straży pożarnej, to Kąty Wrocławskie, Żórawina i Święta Katarzyna. - Nasza pomoc polegała przede wszystkim na wsparciu mieszkańców. Nie trzeba było przeprowadzać ewakuacji ani pilnować dobytku, jak miało to miejsce w 1997 roku. Zdecydowanie więcej pracy, związanej z podtopieniami, miała straż pożarna – mówił Robert Wodejko, komendant wrocławskiej policji.
Działania straży pożarnej przedstawił Krzysztof Stępień, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu. - Akcję prowadziliśmy od 23 czerwca do 7 lipca. Jednak dzisiaj (8 lipca) po krótkich opadach woda znów zaczyna się podnosić, m.in. w gminie Czernica, gdzie potrzebna jest teraz nasza pomoc – mówił Krzysztof Stępień. Na terenie powiatu wrocławskiego, w związku z sytuacją powodziową, państwowa i ochotnicza straż pożarna interweniowały łącznie 531 razy. - Głównie było to wypompowywanie wody z zalanych dróg i posesji, wzmacnianie wałów powodziowych, monitorowanie akwenów i prowadzenie akcji ostrzegawczych – wyliczał zastępca komendanta miejskiego PSP.
Z powodu ulewnych opadów deszczu najbardziej ucierpiała gmina Sobótka. Strażacy musieli interweniować w niej 104 razy. Tyle samo wyjazdów było koniecznych w gminie Święta Katarzyna. W Kątach Wrocławskich zanotowano 96 interwencji, w gminie Żórawina 74, w gminie Kobierzyce 64, a w gminie Czernica 41. Mniej doświadczone przez podtopienia były gminy Jordanów i Długołęka, gdzie strażacy wyjeżdżali kilkanaście razy.
Komendant straży pożarnej zaznaczył, że nie wszędzie była możliwość wypompowywania wody z powodu wysokiego poziomu wód gruntowych. - Czasami takie działania mogą przynieść więcej szkody niż pożytku – wyjaśnił. Komendant apelował też do wójtów gmin, by w razie podobnej sytuacji od razu informowali go o tym telefonicznie. - Bardzo ważne jest, by działania nie były chaotyczne. Jeśli jest prawidłowa koordynacja, jest dobrze - tłumaczył Zbigniew Szklarski, komendant miejski PSP we Wrocławiu. Zalania we wszystkich przypadkach były przyczyną przyboru wód w rzekach po intensywnych opadach.
Starosta wraz z pozostałymi uczestnikami spotkania podjęli się dyskusji, której celem było wyciągnięcie wniosków z zaistniałej sytuacji i przedsięwzięcie koniecznych kroków, by w przyszłości zapobiec podobnym podtopieniom. - Wałów nie da się podnosić w nieskończoność. Należy starać się pozyskać grunty na tereny zalewowe, których kiedyś było bardzo dużo. Pompowanie wody nic nie da, kiedy nie ma gdzie spuścić nadmiaru wody w rzece. Jest to jedynie kupowanie sobie świętego spokoju – przekonywał Andrzej Wąsik, starosta powiatu. Podczas spotkania zwrócono także uwagę na konieczność udrażniania głównych, jeszcze poniemieckich, rowów melioracyjnych.
Jednym ze skutków powodzi, w najbardziej dotkniętej nią gminie, jest brak wody pitnej w kranach. Wody nie mają mieszkańcy wsi pod Sobótką: Sulistrowic, Sulistrowiczek, Będkowic i Strzegomian. Decyzję o wstrzymaniu dostaw wody wydał sanepid. Strażacy dostarczają mieszkańcom wodę beczkowozami dwa razy dziennie. Na razie nie wiadomo, kiedy sytuacja wróci do normy.