Wszystko zaczęło się 5 lat temu. Wtedy grupa instruktorów hufca Związku Harcerstwa Polskiego w Kątach Wrocławskich po raz pierwszy w warunkach zimowych zdobywała szczyt Śnieżki. Wtedy wydawało się jednak, że będzie to impreza dla instruktorów hufca, bowiem stopień trudności nie gwarantował powodzenia wśród młodszych i mniej doświadczonych w zdobywaniu górskich szczytów harcerzy i zuchów. Mimo wszystko podjęto wówczas decyzję o wpisaniu przedsięwzięcia do kalendarza imprez turystycznych. Zwłaszcza że towarzyszą mu ambitne cele – popularyzacja walorów turystycznych Karkonoszy, integracja środowisk harcerskich i wędrowniczych, doskonalenie umiejętności uprawiania turystyki kwalifikowanej oraz realizacja programu „Bądź gotów” propagującego wśród młodzieży harcerskiej umiejętności niesienia pomocy.
- Historia „Włazu na Śnieżkę” rozpoczęła się od noclegów w Schronisku PTTK „Samotnia”, którego urokliwe położenie i specyficzna atmosfera pamiętająca Waldemara Siemaszkę stanowiła o jego atrakcyjności. Ponadto organizatorzy starają się, aby co roku odbywało się to inną trasą. Na równinie pod Śnieżką, w „Domu Śląskim” rozgrywa się niejeden mały dramat – okazuje się, że do szczytu jest jeszcze daleko, a niektórym brakuje już sił, inni nie mają butów gwarantujących bezpiecznego wejścia i, co najważniejsze, zejścia ze szczytu. Dlatego muszą pozostać i pijąc gorącą herbatę obserwować tych, którzy w tym dniu czują się wybrańcami – opowiada Zdzisław Łatko, zastępca komendanta ds. programowych.
Zwłaszcza że Karkonosze, a szczególnie Śnieżka, nieczęsto pokazuje śmiałkom swoje oblicze - w ciągu roku tylko 60 dni gwarantuje dobrą widoczność na szczycie, a pozostałe to nieuniknione zachmurzenie, deszcze i śnieżyce. W czasie jednej z harcerskich wypraw w pierwszych dniach maja, kiedy cały Dolny Śląsk skąpany był w słońcu, szczyt Śnieżki przywitał uczestników wyprawy śnieżycą.
Podobnie było i w tym roku, dlatego priorytetem imprezy było bezpieczeństwo uczestników. – Tym razem nie było nam dane wejść na szczyt, ale nie uważamy tego za porażkę – porażką byłoby przedkładanie własnych ambicji nad zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo ludzi, za których odpowiadamy. Kiedy po przejściu trasy od Świątyni Wang przez „Samotnię”, „Strzechę Akademicką” i „Dom Śląski” zadecydowano, że zdobycie szczytu Śnieżki nie gwarantuje zejścia przed zapadnięciem zmroku, nie wszyscy byli zadowoleni, ale w górach nie ma demokracji, a decyzja przewodnika jest święta – dodał Zdzisław Łatko.