" /> " />
Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Mietków
Zalew jak mogiła. Emerytowany górnik z Polkowic utonął w zalewie mietkowskim.

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Najprawdopodobniej w nocy z 8 na 9 listopada na zalew mietkowski wypłynął pan Marian, emerytowany górnik z Polkowic. Niestety, dla 60-letniego, zapalonego wędkarza była to ostatnia wyprawa na ryby. Mężczyzna zaginął. Wszystko wskazuje na to, że się utopił. Ciała nie odnaleziono do dziś. Pan Marian, emerytowany górnik z Polkowic nad zalew przyjeżdżał od wielu lat. Pojawiał się na wiosnę i zostawał praktycznie do późnej jesieni. Od czasu do czasu jechał do żony do Polkowic na 2-3 dni i znowu wracał. - Można powiedzieć, że był stałym bywalcem. Jak ja kupiłem ten bar 4 lata temu, to on już tu był. Miał tutaj swój domek kempingowy. Był bardzo dobrym, uczynnym człowiekiem - mówi Wiesław Szybowski, właściciel "Przystani u Francuza" niedaleko Maniowa Małego, gdzie przebywał zaginiony wędkarz.

Słaba widoczność

Feralnego dnia, 8 listopada pan Marian przebywał razem z kolegą, z którym zazwyczaj wędkował, w barze. Wypili po kilka piw, wyszli dosyć późno. Na drugi dzień mieli wypłynąć na zalew. Tyle wiadomo na pewno. Reszta to już domysły.

W środę 9 listopada rano już nie było pana Mariana. Mężczyzna, z którym miał płynąć, o zaginięciu kolegi powiadomił dopiero po południu. - Ja się o tym dowiedziałem między 16 a 17. Od razu zawiadomiłem odpowiednie służby: policję, straż pożarną i Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe - wspomina Wiesław Szybowski.

Rozpoczęły się poszukiwania.

Służby ratownicze przeszukały lustro wody za pomocą bosaków i kotwic oraz poszukiwały zaginionego za pomocą sprzętu do nurkowania. Niestety, mała przejrzystość wody - jak mówili nurkowie ok. 1 metra - spowodowała, że nie dały one rezultatów. Po sześciu dniach działania zakończono z powodu braku dokładnego miejsca utonięcia, wysokiej fali na zbiorniku, silnego wiatru oraz możliwości zniesienia zwłok przez prąd wody. Ponadto rodzina wędkarza sprowadziła specjalną ekipę nurków z KGHM-u, ale ich poszukiwania również nie dały rezultatu.

Po co płynął?

Ważnym śladem w sprawie były rzeczy pana Mariana znalezione na rofulerze, urządzeniu przypominającemu specjalną pompę do odsysania mułu, pracującym na zalewie. Na jednej z jego rur znaleziono ubrania, komórkę, klucze i zegarek zaginionego. Dzięki temu wiadomo, że wędkarz zdołał dopłynąć do rofulera. Być może wcześniej wywróciła mu się łódka lub z niej wypadł. Później zostawił rzeczy, żeby się zbytnio nie obciążać i postanowił wrócić wpław do brzegu. Prawdopodobnie wtedy zasłabł, a że woda była bardzo zimna, utopił się. - Bardzo dobrze pływał, ale miał problemy z sercem, więc nie miał wielkich szans w takiej wodzie. Dziwne, że w ogóle zdecydował się płynąć do brzegu. Mógł zostać na rofulerze i poczekać na pomoc - dodaje Wiesław Szybowski.

Rodzina zaginionego wciąż ma nadzieję, że uda się odnaleźć ciało mężczyzny. Ma zamiar sprowadzić w tym celu ratownika ze specjalnie szkolonym psem, który po 10 dniach, pływając na łodzi jest w stanie wskazać miejsce zwłok. Niestety, mogło się zdarzyć również i tak, że pracujący przez cały dzień po zaginięciu wędkarza rofuler, przysypał jego ciało. Wtedy ukochany akwen wodny pana Mariana stanie się również miejscem jego wiecznego spoczynku.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie powiatu wrocławskiego
Express Wrocławski


AS



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl