- Po 5 minutach rozmowy wiedziałam, że jest chora psychicznie. Dziwnie się zachowywała. Potrafiła zostawić Krzysia w sklepie na kilka godzin i gdzieś sobie pójść - opowiada sprzedawczyni w cukierni, gdzie matka często przesiadywała.
Małgorzata M. z Wrocławia wynajmowała mieszkanie przy ul. św. Anny. Krzyś chodził do podstawówki w Sobótce. Mała Ewelina przesiadywała z mamą. Kobiecie skończyły się pieniądze i nie miała gdzie mieszkać. – Dzieci chodziły brudne i zaniedbane. Krzyś zwyczajnie śmierdział i nikt z nim nie chciał siedzieć w ławce – wylicza Ewa Białobrzeska, dyrektorka podstawówki, która wielokrotnie rozmawiała z matką.
- Nie przemawiały do niej żadne argumenty. Uważała, że wszystko jest w porządku – mówi Iwona Wiśniewska, pedagog.
Głód i agresja
Krzyś włóczył się po sąsiadach. Był głodny i żebrał o jedzenie. Kiedy koledzy w szkole wyśmiewali go, stawał się agresywny. Szkoła zawiadomiła policję. – Sąd postanowił umieścić Krzysia w domu dziecka w Kątach Wrocławskich. Matkę odwieźliśmy do schroniska dla bezdomnych kobiet we Wrocławiu – informuje Mirosław Kozak z policji w Sobótce. Na drugi dzień Małgorzata M. wróciła do Sobótki. Wkrótce do placówki w Kątach trafiła Ewelinka.
Troska i bezpieczeństwo
- Od matki zależy, czy maluchy do niej wrócą. O wszystkim zadecyduje sąd. Krzyś i Ewelinka czują się dobrze – mówi Wiesława Miszczuk, dyrektorka domu dziecka.
Jeśli sąd uzna, że matka nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa i dachu nad głową, podopieczni trafią do adopcji, rodziny zastępczej lub pozostaną w placówce do pełnoletniości.