Rodzina Tomasików mieszka w pałacu w Małkowicach od 10 lat. Pierwszą umowę najmu podpisali z ówczesnym dzierżawcą terenu, firmą Hedro Farms. W 2001 roku mieszkanie wróciło do zasobów agencji. W sierpniu tego roku udało się rodzinie podpisać umowę na dwa lata. W 2003 roku na kolejne trzy lata. Pani Dorota bardzo źle wspomina ostatnią wizytę w agencji. Jak twierdzi, potraktowano ją po prostu po chamsku. – Podczas podpisywania ostatniej umowy pan Zbigniew Nowak (były administrator Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa we Wrocławiu – przyp.red.) stwierdził, że ma dzień łaski i tylko dlatego ją podpisze - wspomina kobieta.
Dewastują i mieszkają
Tomasikowie wcześniej mieszkali w Sadkowie. Ze względu na sytuację rodzinną musieli poszukać sobie innego mieszkania. Na lokal komunalny nie mieli co liczyć, bo nie spełniali warunków. Znaleźli w końcu swój dom w Małkowicach. Nigdy nie zalegali z żadnymi opłatami, wszystkie rachunki płacą na bieżąco. - Boli mnie to, że obok stoi prawie pusty budynek należący do agencji i nikomu tego nie dadzą, a nas chcą stąd wyrzucić. Często zdarza się, że inni nie płacą, dewastują mieszkania, to im nic nie robią, albo przenoszą do następnych lokali – nie kryje żalu pani Dorota.
Ostatnia umowa zawarta z ANR w 2003 roku skończyła się w z końcem kwietnia br. – Pisaliśmy pisma z prośbą o przedłużenie, prosiliśmy osobiście. Nasze starania wspierał burmistrz, który także pisał do agencji. Wszystko bez rezultatu – dodaje Dorota Tomasik.
Dorota Tomasik zapowiada, że wraz z rodziną nie wyprowadzą się z mieszkania, bo nie mają dokąd pójść
Skromny zasób
W agencji rozkładają ręce. – Jak tylko było to możliwe przedłużaliśmy umowę najmu. Ale to nie ma sensu na dłuższą metę. Ta rodzina nigdy nie będzie miała prawa do wykupu lokalu czy przeniesienie do innego mieszkania. Nasz zasób jest bardzo skromny i nie mamy wolnych mieszkań nawet dla uprawnionych najemców, były pracowników PGR-ów, którym musimy zapewnić lokal – tłumaczy Barbara Tubis, specjalista ds. mieszkaniowych ANR.
Problemem jest również fakt, że jest to obiekt zabytkowy i agencja będzie starała się z czasem wyprowadzić innych lokatorów. – Te mieszkania nigdy nie będą do wykupu. A inne lokale uprawnieni najemcy mogą nabyć na własność na bardzo atrakcyjnych warunkach. Niestety, nie dotyczy to państwa Tomasików, bowiem nie byli oni nigdy pracownikami PGR-u – dodaje Barbara Tubis.
Sąd zdecyduje?
Jutro, 15 września mija termin, jaki agencja wyznaczyła do opuszczenia lokalu. - Nie ruszymy się stąd. Nie mamy gdzie odejść. Niech agencja oddaje sprawę do sądu – mówi pani Dorota.
Czy rzeczywiście tylko sąd może rozstrzygnąć ten spór? – Rzadko oddajemy sprawy do sądu, ale zdarzają się takie przypadki. W tej sprawie mieszkanie zastępcze powinna tej rodzinie zapewnić gmina – mówi przedstawicielka agencji.
- Na terenie gminy jest więcej takich przypadków, choćby w Kębłowicach. Dotyczy to wszystkich rodzin, które wynajmują mieszkania od agencji. Ale w tej chwili nie mamy podstaw prawnych, żeby umieścić je choćby na liście oczekujących na mieszkanie komunalne. Jeżeli sąd zdecyduje, że to gmina ma zapewnić lokal zastępczy, to wtedy będziemy mogli coś zrobić – powiedział burmistrz Antoni Kopeć.