Ten różowy domek, przypominający niektórym zamek Barbie, powstał z końcem XIX w., na potrzeby działającej apteki, dlatego zwany był Domem Aptekarza. Znamy nazwiska tylko kilku przedwojennych właścicieli tego przybytku. Między innymi Maxa Haene, z pewnością znającego potęgę reklamy, czego domyślamy się po zachowanych pięknych porcelanowych korkach zamykających buteleczki z lekarstwami.
Trzeba pamiętać, że w czasach przedwojennych znakomita większość medykamentów produkowana była na miejscu ,w recepturze. Tak więc do dziś znaleźć można w okolicy fiolki noszące etykiety z naszej apteki, a kilkanaście z nich można znaleźć w zasobach Regionalnej Izby Pamięci.
Ostatnim niemieckim właścicielem kąckiej Apotheke był Max Tietze. To spośród zabezpieczonych przez niego zapasów dziewięcioletni Felix Schön z Sadowic przynosił - zgodnie z listą - specyfiki farmaceutyczne, z których potem jego ciotka, akuszerka, przyrządzała leki dla potrzebujących Niemców i Polaków. By je zdobyć, wchodził do nieczynnej wówczas apteki przez wąskie okienko piwniczne. Szalała w tym czasie epidemia tyfusu, powodując śmierć ponad 300 osób, głównie Niemców.
Kuzynem Maxa Tietze był Dr. Tietze, dyrektor kąckiego szpitala. To on był właścicielem szarego „pałacyku” przy Nowowiejskiej .
Max Tietze po raz pierwszy został wymieniony w rejestrze aptek jako właściciel kąckiej apteki w 1907 r. w „Deutschen Apotheker Verein, 1907”.
Co ciekawe, na rogu rynku i dzisiejszej ul. Okulickiego funkcjonował także duży sklep kolonialny Arthura Tietze (tam, gdzie dziś sklep „Na Rogu”). Czy była to także rodzina- tego nie wiemy, ale wydaje się to prawdopodobne.
Po wojnie budynek zachował swoją funkcję i pełni ją do dziś. Już jesienią 1945 roku aptekę zaczęła prowadzić mgr Kwapińska, a po niej kolejne pokolenia farmaceutów.