– Pan tu nie wejdzie – oświadczyła naszemu reporterowi Elżbieta Pasławska z biura promocji gminy, nie uzasadniając jednak powodów tej decyzji.
Na spotkanie zaproszono właścicieli punktów gastronomicznych, schronisk i dzierżawców terenów turystycznych. To oni powiadomili o planowanym spotkaniu naszą redakcję. Po prostu uznali, że warto o tym fakcie i o ustaleniach poczynionych w takim gronie poinformować mieszkańców Sobótki. Ajentom nawet przez myśl nie przeszło, że wydział promocji odpowiedzialny w końcu za docieranie z informacjami dotyczącymi miasta i gminy do jak najszerszej liczby odbiorców zareaguje w taki sposób.
- Pan do kogo? Zapytała mnie, kiedy wchodziłem do sali. - Przyszedłem na zebranie poświęcone promocji. – Na jakie zebranie? – Rozpoczęła badanie urzędniczka. – Kto panu o tym powiedział? – kilkakrotnie dopytała.
W obawie, że osoby, które przekazały nam informację czeka podobne przesłuchanie i nieprzyjemności nie zdradziłem ich personaliów. Kierowniczka biura oznajmiła wówczas: - Pan tu nie wejdzie - zawyrokowała nie podając żadnych, racjonalnych przesłanek tej decyzji.
„Ciężka praca” bez rozgłosu
Postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście na spotkaniu ma być omawiana jakaś supertajna strategia promocyjna miasta. Czy może pani Pasławska wymyśliła jakąś cudowną promocyjną akcję, której szczegóły przekazane konkurencji mogłyby zniweczyć miesiące, a nawet lata jej ciężkiej pracy. Otóż nic takiego.
Zbigniew Michalewski, sekretarz gminy: - Zebranie nie było tajne. Omawiano sprawy robocze związane z turystyką, dlatego zaproszono gestorów baz hotelarskich. Nie widzę żadnych przesłanek, aby nie wpuszczać na nie dziennikarzy. To oczywiste, zależy nam na promocji gminy np. organizowanych przez nią targów sobótkowych – wyjaśnia sekretarz zapewniając, że współpraca z mediami będzie lepsza.
Standard czyli marazm
Uczestnicy spotkania w Sobótce otrzymali foldery reklamowe i kartki z rycinami Ślęży. Omawiano tegoroczny kalendarz imprez, który w tym miesiącu będzie dostępny na stronie internetowej Urzędu Miasta i Gminy w Sobótce. Czyli zupełny standard, który powielany jest od lat i od lat jest podobnie „skuteczny”.
Uczestnicy spotkania otrzymali foldery, kalendarz imprez i pocztówki
- Efekty działań promocyjnych naszych władz w ostatnich latach są bardzo mizerne. Sobótka ze swoimi walorami i przy takiej bliskości potężnej aglomeracji Wrocławia przez cały rok powinna tętnić życiem. Ale niech pan popatrzy, jaki tu panuje marazm. Takie są efekty, kiedy spore pieniądze na promocję wydawane są na lokalny miesięcznik nazywany „Światem Cielenia” i jakieś dziwne bezpłatne gazety z Wrocławia - powiedział nam jeden z uczestników „tajnego” spotkania, który w obawie przez konfliktem z urzędnikami poprosił o zachowanie swoich danych do wiadomości redakcji.
Skomentowali dla nas:
Prof. Andrzej Rzepliński z Helsinskiej Fundacji Praw Człowieka:
- Zachowanie urzędniczki narusza prawo prasowe i przepisy organów władzy państwowej. W tym wypadku można złożyć skargę do burmistrza. Jeśli to nie pomoże, jedynym wyjściem z sytuacji pozostaje czekać do nowych wyborów.
Miłosz Marczuk, dyrektor warszawskiego Centrum Monitoringu Wolności Prasy:
- Dziennikarz ma prawo dostępu do informacji publicznej. Przyznam, że z taką arogancją urzędnika jeszcze się nie spotkałem.