- Kleszcz ugryzł mnie w nogę. Stało się to podczas obchodu. Wcześniej też zostałem pogryziony, ale w parku to normalka – opowiada były strażnik.
Owad zaraził mężczyznę boreliozą. Choroba objawia się w postaci bólów stawów i złego samopoczucia. Nieleczona może prowadzić do groźnych powikłań np. zapalenia opon mózgowych i śmierci. Pół roku później strażnik z ostrymi bólami stawów trafił na oddział szpitala zakaźnego przy ul. Koszarowej.
Leśnicy śpią spokojnie
Z powodu choroby mężczyzna stracił pracę i doznał uszczerbku na zdrowiu. Teraz oprócz odszkodowania domaga się, aby strażnicy byli na równi traktowani z pracownikami lasów, którzy raz w roku przechodzą badania profilaktyczne na obecność boreliozy. Dlaczego rozporządzenie nie obejmuje strażników, których kąsają kleszcze?
- Bo Lasy Państwowe zgłosiły problem zachorowań i zadbały o profilaktykę. Sanepid podpisał umowę z dyrekcją lasów na przeprowadzania badań – tłumaczy dr Witold Paczosa z wrocławskiego sanepidu.
– Ugryzienie kleszcza spowodowało same kłopoty – mówi Marian Pazgan
Profilaktyka leśnika
Badania obejmują ok. 1700 leśników z terenu 33 nadleśnictw na Dolnym Śląsku. Dr Paczosa dodaje, że profilaktyka zależy od pracodawców, którzy pokrywają koszty badań. Lepsze to, niż sprawy w sądzie i dochodzenie przez leśników odszkodowań. – Na terenie Ślężańskiego Parku Krajobrazowego istnieje ryzyko zarażenia się boreliozą – informuje Danuta Kułaga, ordynator szpitala zakaźnego przy ul. Koszarowej.
W dyrekcji Zespołu Parków Krajobrazowych we Wrocławiu, gdzie strażnik pracował, powiedziano nam, że nie ma obowiązku wprowadzenia takich badań. Natomiast każdy strażnik zobowiązany jest zgłosić pracodawcy ugryzienie kleszcza. – Problem w tym, że nie każdy je zauważy. Poza tym objawy choroby są zdradliwe i mogą wystąpić po kilku latach – tłumaczy Marian Pazgan.
Za 2 tygodnie będzie wiadomo, czy otrzyma on odszkodowanie.