Przygotowano 100 bochenków chleba, beczkę solonych śledzi i monety groszowe, tym razem obiegowe. Ubrane w stroje z epoki rozdawały te dary mieszkańcom.
Dary poświęcił proboszcz legnickiej katedry Robert Kristman. Prezydent Tadeusz Krzakowski podziękował za przygotowanie już po raz kolejny tej świątecznej imprezy i życzył wszystkim szczęśliwych świąt.
- U mnie w domu zawsze jadało się i jada Wielki Piątek śledzie – mówi legniczanka Jolanta Malecka. – Dlatego tutaj przyszłam jak co roku. Takie piękne tradycje trzeba kultywować.
Ten wielkopostny obyczaj jałmużniczy zrodził się w legnickich klasztorach Benedyktynek i Kartuzów. Od czasów średniowiecza obie wspólnoty wraz z fundacją księżnej Jadwigi w Wielki Piątek rozdawały wszystkim potrzebującym chleb o wadze ok. 1 kg, po jednym śledziu oraz nowy grosz, wybity w mennicy wrocławskiej. To był srebrny grosz, za który można było wówczas kupić na rynku jednego, może dwa śledzie. Czyli miał swoją wartość.
- Grosz traktowany był jak talizman – wyjaśnia Elżbieta Chocholska. - Przypinano go do ubrania i chronił właściciela przed chorobami. Kiedyś po takie dary przychodziło nawet 4000 ludzi.
Śledzie, podobnie jak za dawnych czasów, są pokarmem postnym, o symbolicznym znaczeniu, które utrwalone zostało w historii miasta - w nazwie renesansowych kamieniczek przy Rynku, zwanych „Śledziówkami”.